- Wiktoria ona ma racje - usiadł na kanapie chowając twarz w dłoniach.
- Zamknij sie. Nagadała ci pierdół a ty sie przejmujesz?! Od kiedy to Zbigniew Bartman bierze wszystko do siebie co sie mu powie ? - zapytałam z zażenowaniem i pogardą. Nic nie odpowiedział. Usiadłam obok niego.
- Wiesz co będzie najlepszym rozwiązaniem ? - przerwał przytłaczającą ciszę.
- Co ? - odpowiedziałam nie zwracając na niego uwagi.
- Jak się rozstaniemy - wstał z kanapy i podszedł do okna. Myślałam, że się przesłyszałam.
- Słucham ?! Chyba sobie żartujesz !
- Mówię to całkiem poważnie - odwrócił się w moją stronę.
- Dla ciebie zerwałam z Piotrkiem ! Na twoje życzenie nie mówiłam o tobie mamie a ty tak po prostu mówisz, że musimy się rozstać ?! Chcesz mnie zostawić bo moja współlokatorka cię nie lubi ?!
- Nikt nie kazał ci go zostawiać - przerwał. Po tych słował poczułam jak straszny ból przeszywa mój brzuch.
- Zostawiłam go bo mówiłeś mi, że mnie kochasz! Ciągle powtarzałeś, że Piotrek mnie nie docenia, że ma mnie w dupie, a ty co teraz robisz ?! Dokładnie to samo co on ! Masz mnie gdzieś !
- Nie mów tak - przerywał moje krzyki krótkimi zdaniami.
- Mam tak nie mówić bo co ? Bo prawda w oczy kole ?! - łzy napływały mi do oczu. Wiedziałam, że jeśli mrugnę to wszystko zacznie spływać mi po policzkach. Nie wytrzymałam, musiałam to zrobić. - Dlaczego ty mi to robisz ? Dlaczego aż tak długo mnie zwodziłeś ? Ja wiedziałam jakim typem człowieka jesteś, wiedziałam że nie będzie łatwo, ale to co robisz w tym momencie przechodzi ludzkie granice - mówiłam coraz ciszej. Łzy przeszkadzały mi w mówieniu, ciągle kierowały się w stronę ust.
- Niczym cie nie zwodziłem ! Nie traktuj mnie jak człowieka z sercem z kamienia. Myślisz, że przez tak długi czas bycia z tobą niczego do ciebie nie czułem ?! Że te wszystkie spotkania, telefony, pocałunki i samo pożądanie ciebie na każdym kroku było czystą grą ?! Jeśli tak sądzisz to grubo się mylisz. Bo ja nadal cię kocham. Nadal chcę z tobą być. Nadal chcę kochać się z tobą co noc. - siedziałam na tej pieprzonej kanapie i płakałam w poduszkę jak mała dziewczynka bojąca się, że coś kryje się w ciemnościach pokoju. Czułam na sobie jego wzrok. Chciałam, żeby usiadł obok mnie, żeby mnie przytulił i powiedział, że będzie dobrze. On jednak stał i patrzył jak tracę hektolitry wody. Nie mogłam opanować płaczu. Coraz trudniej było nabrać mi powietrza.
- Proszę przestań już płakać - zaczął zmarnowanym głosem. - Nie chcę żebyś płakała przez takiego dupka jak ja.
- Za późno - odpowiedziałam łamiącym się głosem. Udało mi się opanować swoją histerię. Wcześniejsze jego słowa ciągle przewijały mi się przez głowę. Miałam totalny mętlik w głowie.
- Kocham cię słyszysz ? I nie pozwolę, żebyś się stoczyła na dno. Musimy zmienić swoje dotychczasowe życie. Michał i Zuźka mieli racje. - otarł mój lewy policzek kciukiem - Nie chcę stracić dwóch kobiet, które kocham najbardziej w świecie - dodał, po czym delikatnie złożył pocałunek na wcześniej wytartym policzku.
- Dwóch ? - zaciekawiło mnie to słowo.
- No dwóch. Ty i siatkówka - odparł powoli przysuwając swoją głowę do mojej. Nie byłam pewna czy tego chcę. Coś mi mówiło 'no dalej, zrób to', a z drugiej strony przypływały do mnie negatywne słowa. Spojrzałam mu w oczy i widziałam w nich to samo co zobaczyłam w wigilię. Nadzieja, która nigdy go nie opuszczała i prawdopodobie miłość, którą wciąż się darzyliśmy. Chciałam to zrobić, chciałam znowu poczuć smak jego ust, poczuć jego bliskość i zapach. Zamknęłam oczy i czułam jak napiera na moje usta swoimi. Jak wprowadza swój język czyniąc mój najszczęśliwszym w świecie.
- Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. I nie pytaj za co. Przepraszam cię za wszystko co zrobiłem i co powiedziałem.
- Rozumiem - uśmiechnęłam się lekko. Na zegarze wybiła północ.
- Późno już. Idź spać, a ja się będę zbierał - wstał, kierując się w stronę korytarza.
- Chyba zwariowałeś. Zostawisz mnie tutaj samą ? - w końcu uśmiech zagościł na jego twarzy.
- A chcesz żebym został ?
- Jeszcze się pytasz ? - podbiegłam do niego mocno go przytulając.
- No to zostane - odwzajemnił uścisk i zaraz za mną wszedł do pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------No więc wybryków Zbyszka i Wiktorii chyba nadszedł koniec, choć mogę wam obiecać, że jeszcze nie raz was zaskoczą :-) Post nie jest ani długi ani krótki, mam nadzieję że przypadnie wam do gustu i, że zostawicie po sobie jakiś ślad. Całuję, Patrycja ;*
poniedziałek, 30 grudnia 2013
niedziela, 29 grudnia 2013
Rozdział XXXIII
Kiedy Wiktoria wyszła z mieszkania natychmiast zadzwoniłam po Michała a następnie oboje wezwaliśmy Zbyszka. Był po 20 minutach.
-Siadaj-zaczęłam kiedy tylko wszedł do mieszkania i wskazałam mu sofę.
-Może tak "cześć Zbyszek jak się czujesz"?-starał sie rozluźnić atmosferę jednak ja byłam nieugięta.
-Nie muszę pytać jak się czujesz bo wiem , że męczy cię kac i pewnie zaraz mi powiesz, żebym nie krzyczała, co wkurwi mnie jeszcze bardziej więc lepiej omińmy to pytanie.-byłam tak zdenerwowana, że chętnie uderzyłabym go w twarz.
-Widzę będzie nieprzyjemnie.-usiadł i i złapał sie za głowę.
-A jak ma być? Czy ty na prawdę nie widzisz co się dzieje z Wiką?! Nie widzisz jak bardzo się zmieniła? Człowieku za niedługo oboje wylądujecie w jakimś AA albo jeszcze lepiej na odwyku. Nie staraj mi się nawet mówić, że wszystko jest w porządku bo nie jest. Może tobie odpowiada takie życie, ale ona była całkiem inna.
-Wiesz co zachowujesz się jak stara baba robiąca za przyzwoitkę. Skąd wiesz, że takie życie jej nie odpowiada? Może tak jest nam dobrze? O tym nie pomyślałaś bo jesteś sztywniarą, zero zabawy zero luzu. Jesteśmy młodzi chyba powinniśmy się wyszaleć.-w tym momencie aż kipiałam ze złości. Michał na szczęście to zauważył i nie dał mi dojść do słowa, to dobrze bo pewnie powiedziałabym coś czego potem bym żałowała.
-Zbychu czy ty siebie słyszysz? Opowiadasz takie głupoty, że aż szkoda tego słuchać. Oczywiście jesteśmy młodzi, ale to nie znaczy, że codziennie mamy chodzić zalani prawie nie kontaktując. Wiesz, że możesz w ten sposób skończyć z siatkówką tego chcesz?! A jeśli Wiktoria przejrzy na oczy ją też możesz stracić więc lepiej na twoim miejscu bym się poważnie zastanowił, bo picie w niczym ci nie pomoże.-Bartman chyba nie wiedział co powiedzieć. Znów miałam zaczynać moje kazanie, jednak do mieszkania weszła Wiktoria.
-Zbyszek co ty tutaj robisz?-była zdziwiona i rozczarowana.-Nie pomyślałam, że możesz posunąć się aż to tego.-Kierowała te słowa z okropnym wyrzutem.
-Nie mam ochoty znów się kłócić, idę na noc do Michała więc porozmawiajcie sobie. I może choć raz przenocujcie tutaj a nie w jakimś obskurnym hotelu.-Wzięłam torebkę i wyszliśmy z mieszkania.
-Kochanie bardzo mi przykro, ale zaraz mam trening więc nie posiedzę z tobą.-poinformował mnie Michał kiedy staliśmy pod jego blokiem.
-To nic daj mi klucze do mieszkania, ja sie czymś zajmę.-nie miałam ochoty wracać do siebie, więc uznałam, że nawet samotne siedzenie będzie lepszym rozwiązaniem. Winiarski dał mi klucze i odjechał. Po godzinnym nic nierobieniu postanowiłam wybrać się na jakieś zakupy. W tym celu wybrałam się do galerii. Będąc w croppie w dziale męskim zauważyłam wysokiego rudego mężczyznę nie mógł być to nikt inny tylko Jakub Jarosz.
-Cześc Kuba-przytuliłam go na przywitanie.
-Cześć Zuzia, co tam u ciebie?
-Dużo sie wydarzyło, może pójdziemy na kawę to wtedy porozmawiamy?
-Poszedł bym z wielką chęcią, ale bardzo się śpieszę. Obiecuję, że na kawę się umówimy. A miałem sie pytać jak się spotkam masz jakiś kontakt z Kubiakiem?-zadziwiło mnie to pytanie, już tak dawno nikt o nim nie wspomniał.
-Nie nie rozmawialiśmy ze sobą dość długo. A coś się stało?
-Podobno ma problemy z alkoholem, trener chce go wyrzucić z klubu. Ja muszę lecieć pa Zuzia.-ucałował mój policzek na pożegnanie i w szybkim tempie wyszedł ze sklepu. Ja szybko sięgnęłam za telefon i wybrałam numer Kubiaka.
-Tak?-usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie.
-Cześć Michał z tej strony Zuzia moglibyśmy się spotkać?
-Dziś nie wychodzę z łóżka, mam kaca pewnie już wiesz, że piję i dlatego dzwonisz.
-Mogę przyjechać do ciebie?-nie dawałam za wygraną czułam, że muszę z nim porozmawiać.
-Jeśli musisz.
-Będę za 20 minut.-rozłączyłam się i zadzwoniłam po taksówkę. Kiedy przecisnęliśmy się przez zatłoczone miasto czekałam przez dobre 10 minut aż łaskawy Kubiak podniesie tą swoją szanowną dupę z łóżka i otworzy mi drzwi.
-Jednak przyjechałaś.-kiedy zobaczył mnie w drzwiach przetarł oczy i podciągnął spodenki.
-No jednak tak.-bez zaproszenia weszłam do kuchni i przeżyłam szok. Wszędzie walały się puste butelki jak nie po piwie to po wódce.
-Czyli jednak to prawda jesteś alkoholikiem.-nie uważałam na słowa, wzięłam kosz na śmieci i zabrał się za sprzątanie butelek.
-Szczera jesteś. W ogóle zostaw to nie przyjechałaś tu sprzątać. Właściwie nie wiem po co tutaj przyjechałaś. A teraz zostaw te butelki.-złapał mnie za rękę i zauważył święcący się na niej pierścionek.
-Zaręczyłaś się?-na jego twarzy zawidniał smutek i rozczarowanie.
-Tak Michał oświadczył mi się na sylwestra. Puść mnie chcę skończyć to sprzątać bo wiem, że ty tego nigdy nie zrobisz.-przez cały czas kiedy wrzucałam butelki do śmietnika Michał mnie obserwował. Kiedy skończyłam nie wytrzymałam.
-Dlaczego cały czas się tak na mnie patrzysz?
-Próbuję sobie przypomnieć dlaczego wtedy dałem ci uciec...-na chwilę zamilkł.-Chcesz kawę czy herbatę?-szybko zmienił temat.
-Kawę poproszę.-zrobił dwie kawy i usiedliśmy do stołu.-Teraz musimy poważnie porozmawiać.
-Tak myślałem.
-Czy pijesz przeze mnie?-po raz kolejny byłam bezpośrednia.
-Nie wszystko na tym świecie musi się kręcić wokół ciebie. Ale wiesz co chyba tak. Zostawiłaś mnie wtedy, nie odbierałaś i zacząłem pić. Potem co raz więcej i więcej.
-Mi też nie było łatwo.-rozmawialiśmy strasznie długo powiedziałam mu i ciąży i o tym, że to mogło być jego dziecko. Na początku miał wyrzuty dlaczego mu nie powiedziałam, ale potem zrozumiał. On również mi o wszystkim opowiedział dlaczego pił i jak to wszystko wyglądało. Potem zadzwonił Winiarski powiedział, że jest już w domu. Musiałam się zbierać. Przyjechała taksówka Kubiak oprowadził mnie na dół.
-Musimy się jeszcze spotkać i obiecaj, że weźmiesz się za siebie.
-Obiecuję.-ucałował mnie w policzek i otworzył drzwi samochodu. Uśmiechnęłam się i odjechałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Ten rozdział nie jest żadną rewelacją, ale nie miałam lepszego pomysłu. Postarał się żeby następny był lepszy. Pozdrawiał Martyna ☻
-Siadaj-zaczęłam kiedy tylko wszedł do mieszkania i wskazałam mu sofę.
-Może tak "cześć Zbyszek jak się czujesz"?-starał sie rozluźnić atmosferę jednak ja byłam nieugięta.
-Nie muszę pytać jak się czujesz bo wiem , że męczy cię kac i pewnie zaraz mi powiesz, żebym nie krzyczała, co wkurwi mnie jeszcze bardziej więc lepiej omińmy to pytanie.-byłam tak zdenerwowana, że chętnie uderzyłabym go w twarz.
-Widzę będzie nieprzyjemnie.-usiadł i i złapał sie za głowę.
-A jak ma być? Czy ty na prawdę nie widzisz co się dzieje z Wiką?! Nie widzisz jak bardzo się zmieniła? Człowieku za niedługo oboje wylądujecie w jakimś AA albo jeszcze lepiej na odwyku. Nie staraj mi się nawet mówić, że wszystko jest w porządku bo nie jest. Może tobie odpowiada takie życie, ale ona była całkiem inna.
-Wiesz co zachowujesz się jak stara baba robiąca za przyzwoitkę. Skąd wiesz, że takie życie jej nie odpowiada? Może tak jest nam dobrze? O tym nie pomyślałaś bo jesteś sztywniarą, zero zabawy zero luzu. Jesteśmy młodzi chyba powinniśmy się wyszaleć.-w tym momencie aż kipiałam ze złości. Michał na szczęście to zauważył i nie dał mi dojść do słowa, to dobrze bo pewnie powiedziałabym coś czego potem bym żałowała.
-Zbychu czy ty siebie słyszysz? Opowiadasz takie głupoty, że aż szkoda tego słuchać. Oczywiście jesteśmy młodzi, ale to nie znaczy, że codziennie mamy chodzić zalani prawie nie kontaktując. Wiesz, że możesz w ten sposób skończyć z siatkówką tego chcesz?! A jeśli Wiktoria przejrzy na oczy ją też możesz stracić więc lepiej na twoim miejscu bym się poważnie zastanowił, bo picie w niczym ci nie pomoże.-Bartman chyba nie wiedział co powiedzieć. Znów miałam zaczynać moje kazanie, jednak do mieszkania weszła Wiktoria.
-Zbyszek co ty tutaj robisz?-była zdziwiona i rozczarowana.-Nie pomyślałam, że możesz posunąć się aż to tego.-Kierowała te słowa z okropnym wyrzutem.
-Nie mam ochoty znów się kłócić, idę na noc do Michała więc porozmawiajcie sobie. I może choć raz przenocujcie tutaj a nie w jakimś obskurnym hotelu.-Wzięłam torebkę i wyszliśmy z mieszkania.
-Kochanie bardzo mi przykro, ale zaraz mam trening więc nie posiedzę z tobą.-poinformował mnie Michał kiedy staliśmy pod jego blokiem.
-To nic daj mi klucze do mieszkania, ja sie czymś zajmę.-nie miałam ochoty wracać do siebie, więc uznałam, że nawet samotne siedzenie będzie lepszym rozwiązaniem. Winiarski dał mi klucze i odjechał. Po godzinnym nic nierobieniu postanowiłam wybrać się na jakieś zakupy. W tym celu wybrałam się do galerii. Będąc w croppie w dziale męskim zauważyłam wysokiego rudego mężczyznę nie mógł być to nikt inny tylko Jakub Jarosz.
-Cześc Kuba-przytuliłam go na przywitanie.
-Cześć Zuzia, co tam u ciebie?
-Dużo sie wydarzyło, może pójdziemy na kawę to wtedy porozmawiamy?
-Poszedł bym z wielką chęcią, ale bardzo się śpieszę. Obiecuję, że na kawę się umówimy. A miałem sie pytać jak się spotkam masz jakiś kontakt z Kubiakiem?-zadziwiło mnie to pytanie, już tak dawno nikt o nim nie wspomniał.
-Nie nie rozmawialiśmy ze sobą dość długo. A coś się stało?
-Podobno ma problemy z alkoholem, trener chce go wyrzucić z klubu. Ja muszę lecieć pa Zuzia.-ucałował mój policzek na pożegnanie i w szybkim tempie wyszedł ze sklepu. Ja szybko sięgnęłam za telefon i wybrałam numer Kubiaka.
-Tak?-usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie.
-Cześć Michał z tej strony Zuzia moglibyśmy się spotkać?
-Dziś nie wychodzę z łóżka, mam kaca pewnie już wiesz, że piję i dlatego dzwonisz.
-Mogę przyjechać do ciebie?-nie dawałam za wygraną czułam, że muszę z nim porozmawiać.
-Jeśli musisz.
-Będę za 20 minut.-rozłączyłam się i zadzwoniłam po taksówkę. Kiedy przecisnęliśmy się przez zatłoczone miasto czekałam przez dobre 10 minut aż łaskawy Kubiak podniesie tą swoją szanowną dupę z łóżka i otworzy mi drzwi.
-Jednak przyjechałaś.-kiedy zobaczył mnie w drzwiach przetarł oczy i podciągnął spodenki.
-No jednak tak.-bez zaproszenia weszłam do kuchni i przeżyłam szok. Wszędzie walały się puste butelki jak nie po piwie to po wódce.
-Czyli jednak to prawda jesteś alkoholikiem.-nie uważałam na słowa, wzięłam kosz na śmieci i zabrał się za sprzątanie butelek.
-Szczera jesteś. W ogóle zostaw to nie przyjechałaś tu sprzątać. Właściwie nie wiem po co tutaj przyjechałaś. A teraz zostaw te butelki.-złapał mnie za rękę i zauważył święcący się na niej pierścionek.
-Zaręczyłaś się?-na jego twarzy zawidniał smutek i rozczarowanie.
-Tak Michał oświadczył mi się na sylwestra. Puść mnie chcę skończyć to sprzątać bo wiem, że ty tego nigdy nie zrobisz.-przez cały czas kiedy wrzucałam butelki do śmietnika Michał mnie obserwował. Kiedy skończyłam nie wytrzymałam.
-Dlaczego cały czas się tak na mnie patrzysz?
-Próbuję sobie przypomnieć dlaczego wtedy dałem ci uciec...-na chwilę zamilkł.-Chcesz kawę czy herbatę?-szybko zmienił temat.
-Kawę poproszę.-zrobił dwie kawy i usiedliśmy do stołu.-Teraz musimy poważnie porozmawiać.
-Tak myślałem.
-Czy pijesz przeze mnie?-po raz kolejny byłam bezpośrednia.
-Nie wszystko na tym świecie musi się kręcić wokół ciebie. Ale wiesz co chyba tak. Zostawiłaś mnie wtedy, nie odbierałaś i zacząłem pić. Potem co raz więcej i więcej.
-Mi też nie było łatwo.-rozmawialiśmy strasznie długo powiedziałam mu i ciąży i o tym, że to mogło być jego dziecko. Na początku miał wyrzuty dlaczego mu nie powiedziałam, ale potem zrozumiał. On również mi o wszystkim opowiedział dlaczego pił i jak to wszystko wyglądało. Potem zadzwonił Winiarski powiedział, że jest już w domu. Musiałam się zbierać. Przyjechała taksówka Kubiak oprowadził mnie na dół.
-Musimy się jeszcze spotkać i obiecaj, że weźmiesz się za siebie.
-Obiecuję.-ucałował mnie w policzek i otworzył drzwi samochodu. Uśmiechnęłam się i odjechałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Ten rozdział nie jest żadną rewelacją, ale nie miałam lepszego pomysłu. Postarał się żeby następny był lepszy. Pozdrawiał Martyna ☻
piątek, 27 grudnia 2013
Rozdział XXXII
Michał i Zuza dość szybko pozbierali się po utracie dziecka. Cieszyło mnie to, bo ostatnie miesiące dla ich związku nie były łatwe. Za to mój nabierał coraz większego rozpędu. Związek ze Zbyszkiem to duże wyzwanie nawet dla mnie. Ostatnio coraz mniej bywam w domu. Coraz mniej widuje się z Zuzą, o Michale nie wspomnę. Z mamą nie rozmawiałam już chyba z 3 miesiące. Dzwoniła do mnie kilka razy, ale ja nie odebrałam. Albo byłam w tym czasie zajęta rozbieraniem Zbyszka, albo zaliczaliśmy kolejny klub. Dni leciały mi strasznie szybko. Całe noce spędzałam poza domem. Wracałam nad ranem, spałam do południa, a później próbowałam doprowadzić się do stanu osoby trzeźwej. Dzwonił do mnie Bartman i mówił, że dostał słowne upomnienie od trenera.
- Żyjesz mała ? - wydukał zachrypniętym głosem.
- Jak zawsze - odpowiedziałam na pół śpiąca. - gdzie my w ogóle jesteśmy ? - usiadłam na łóżku rozglądając się dookoła.
- Jakiś hotel. Wynajęliśmy go na noc. - przewrócił się na drugi bok.
- Zuźka mnie zabije - powiedziałam kładąc się spowrotem.
- Bo ?
- Bo ostatnio jej obiecałam, że ograniczę imprezy i jak zwykle nie dotrzymałam obietnicy - nakryłam twarz poduszką i myślałam co jej powiedzieć jak wrócę.
- A co jej do tego. Chyba jesteś dorosła, prawda ?
Nic nie odpowiedziałam.
- Dobra wstajemy - oznajmił ściągając ze mnie pościel. Wstałam niechętnie, ale musieliśmy się spieszyć na autobus. Bałam się wrócić do domu. Wiedziałam, że czeka mnie awantura. W takich sytuacjach bałam się jej bardziej niż swojej matki.
- Cześć - rzuciłam i szybko pobiegłam do swojego pokoju.
- Wiktoria choć na chwilę ! - krzyczała z kuchni Zuza. Przyszłam jakby nic się nie stało i czekałam aż mnie zaleje wyzwiskami i pretensjami.
- Mogłabyś mi powiedzieć gdzie byłaś dzisiaj w nocy ?
- A mogłabyś mówić o pół tonu ciszej ? Głowa mi pęka a ty się drzesz - uspokajałam ją.
- Powiesz mi czy mam zadzwonić do Zbyszka ? - znów uniosła głos.
- A co ty mnie bedziesz Zbyszkiem straszyć !? Nie rozśmieszaj mnie. Byłam tam gdzie zawsze i co z tego ? - trochę mnie poniosło ale to tylko dlatego, że była taka dociekliwa.
- To z tego, że nie długo wylądujesz na odwyku ! Czy ty widziałaś jak wyglądasz ? Kiedy ostatni raz jadłaś coś porządnego ? Wykończysz się dziewczyno i ten zadufany w sobie siatkarz ci w tym pomoże ! - aż otworzyłam buzię z niedowierzania.
- Zadufany w sobie siatkarz ma imię ! Już nie rób ze mnie alkoholiczki. Zaręczyłaś się z Winiarskim i zgrywasz odpowiedzialną. A gdzie jest ta Zuza sprzed 4 miesięcy ? Już nie pamiętasz jak lubiłaś sobie wypić ? - nie wytrzymałam nerwowo. Nie chciałam tego powiedzieć w taki sposób, ale resztki wódki we krwii zrobiły swoje. Napłynęły mi łzy do oczu, ale Zuza ciągle miała kamienny wyraz twarzy. Widziałam, że cała się gotuje. Czekałam tylko aż nie wytrzyma i wybuchnie.
- Żałuje, że doradziłam ci w sprawie tego związku. Owinął sobie ciebie wokół palca, a ty robisz wszystko bo jesteś tak schlana, że nie potrafisz mu się postawić. - mówiła spokojnym i denerwującym glosem.
- Może ja nie chcę mu się postawić ? Nie pomyślałaś o tym ? Moze ja lubię jak ktoś mną pomiata, co ? - zbrakło mi słów. Może to dlatego, że to co ona powiedziała było prawdą.
- Wiktoria w tym momemcie okłamujesz samą siebie. Obie dobrze wiemy, że jeśli ktoś ma kimś pomiatać to tylko ty. Ty zawsze narzucałaś swoje zdanie.
- Ale teraz jest inaczej - przerwałam jej gadaninie.
- Bo sama sobie na to pozwoliłaś. Jemu tylko o to chodzi. Ma się z kim pokazać, ma z kim wypić i może cie bzykać do woli.
- Wiesz co, teraz przegięłaś ! - napięcie się odwróciłam i wyszłam z domu. Szłam przed siebie. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Weszłam do sklepu.
- Viceroje czerwone - powiedziałam szukając pieniędzy po kieszeniach. Kasjerka patrzyła na mnie z przerażeniem.
Chodziłam tak, aż zrobiło się ciemno i zimno. Postanowiłam, że wrócę do domu, spakuję ciuchy i pójdę do Zbyszka. Pod blokiem stał jego samochód. Szybko wbiegłam na górę. Siedział w salonie z Michałem i Zuźką. Wiedziałam, że już mu zrobili pranie mózgu.
---------------------------------------------------------------------------------------------- No i następny post za nami. Dodajemy rozdziały jak szalone, wiem :-) Ale to przez natchnienie XD Patrycja ;D
- Żyjesz mała ? - wydukał zachrypniętym głosem.
- Jak zawsze - odpowiedziałam na pół śpiąca. - gdzie my w ogóle jesteśmy ? - usiadłam na łóżku rozglądając się dookoła.
- Jakiś hotel. Wynajęliśmy go na noc. - przewrócił się na drugi bok.
- Zuźka mnie zabije - powiedziałam kładąc się spowrotem.
- Bo ?
- Bo ostatnio jej obiecałam, że ograniczę imprezy i jak zwykle nie dotrzymałam obietnicy - nakryłam twarz poduszką i myślałam co jej powiedzieć jak wrócę.
- A co jej do tego. Chyba jesteś dorosła, prawda ?
Nic nie odpowiedziałam.
- Dobra wstajemy - oznajmił ściągając ze mnie pościel. Wstałam niechętnie, ale musieliśmy się spieszyć na autobus. Bałam się wrócić do domu. Wiedziałam, że czeka mnie awantura. W takich sytuacjach bałam się jej bardziej niż swojej matki.
- Cześć - rzuciłam i szybko pobiegłam do swojego pokoju.
- Wiktoria choć na chwilę ! - krzyczała z kuchni Zuza. Przyszłam jakby nic się nie stało i czekałam aż mnie zaleje wyzwiskami i pretensjami.
- Mogłabyś mi powiedzieć gdzie byłaś dzisiaj w nocy ?
- A mogłabyś mówić o pół tonu ciszej ? Głowa mi pęka a ty się drzesz - uspokajałam ją.
- Powiesz mi czy mam zadzwonić do Zbyszka ? - znów uniosła głos.
- A co ty mnie bedziesz Zbyszkiem straszyć !? Nie rozśmieszaj mnie. Byłam tam gdzie zawsze i co z tego ? - trochę mnie poniosło ale to tylko dlatego, że była taka dociekliwa.
- To z tego, że nie długo wylądujesz na odwyku ! Czy ty widziałaś jak wyglądasz ? Kiedy ostatni raz jadłaś coś porządnego ? Wykończysz się dziewczyno i ten zadufany w sobie siatkarz ci w tym pomoże ! - aż otworzyłam buzię z niedowierzania.
- Zadufany w sobie siatkarz ma imię ! Już nie rób ze mnie alkoholiczki. Zaręczyłaś się z Winiarskim i zgrywasz odpowiedzialną. A gdzie jest ta Zuza sprzed 4 miesięcy ? Już nie pamiętasz jak lubiłaś sobie wypić ? - nie wytrzymałam nerwowo. Nie chciałam tego powiedzieć w taki sposób, ale resztki wódki we krwii zrobiły swoje. Napłynęły mi łzy do oczu, ale Zuza ciągle miała kamienny wyraz twarzy. Widziałam, że cała się gotuje. Czekałam tylko aż nie wytrzyma i wybuchnie.
- Żałuje, że doradziłam ci w sprawie tego związku. Owinął sobie ciebie wokół palca, a ty robisz wszystko bo jesteś tak schlana, że nie potrafisz mu się postawić. - mówiła spokojnym i denerwującym glosem.
- Może ja nie chcę mu się postawić ? Nie pomyślałaś o tym ? Moze ja lubię jak ktoś mną pomiata, co ? - zbrakło mi słów. Może to dlatego, że to co ona powiedziała było prawdą.
- Wiktoria w tym momemcie okłamujesz samą siebie. Obie dobrze wiemy, że jeśli ktoś ma kimś pomiatać to tylko ty. Ty zawsze narzucałaś swoje zdanie.
- Ale teraz jest inaczej - przerwałam jej gadaninie.
- Bo sama sobie na to pozwoliłaś. Jemu tylko o to chodzi. Ma się z kim pokazać, ma z kim wypić i może cie bzykać do woli.
- Wiesz co, teraz przegięłaś ! - napięcie się odwróciłam i wyszłam z domu. Szłam przed siebie. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Weszłam do sklepu.
- Viceroje czerwone - powiedziałam szukając pieniędzy po kieszeniach. Kasjerka patrzyła na mnie z przerażeniem.
Chodziłam tak, aż zrobiło się ciemno i zimno. Postanowiłam, że wrócę do domu, spakuję ciuchy i pójdę do Zbyszka. Pod blokiem stał jego samochód. Szybko wbiegłam na górę. Siedział w salonie z Michałem i Zuźką. Wiedziałam, że już mu zrobili pranie mózgu.
---------------------------------------------------------------------------------------------- No i następny post za nami. Dodajemy rozdziały jak szalone, wiem :-) Ale to przez natchnienie XD Patrycja ;D
Rozdział XXXI
Od sylwestra minęło kilka dni. Przez cały ten czas na moim palcu widnieje pierścionek. Ściągam go tylko do spania. Wika nie była za bardzo rozmowna na temat jej sylwestra wiem tylko tyle, że spędziła go ze Zbyszkiem. Dzisiaj chyba znów gdzieś z nim poszła, bo kiedy wstałam jej już nie było. Ja ogarnęłam mieszkanie i wybrałam się na zakupy, ponieważ nasza lodówka świeci pustkami. Do sklepu spożywczego daleko nie miałam, kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i wracałam do domu kiedy poczułam straszny ból brzucha. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, czułam się co raz słabiej a ból się nasilał. W pewnym momencie nie mogła utrzymać się na nogach, upadłam na ziemie i zwijałam się z bólu. Słyszałam, że ktoś podszedł i coś mówił, jednak nic do mnie nie docierało, nie mogłam się wyprostować ani porządnie złapać oddechu.
-Zaraz przyjedzie pogotowie-usłyszałam głos obcej kobiety. Pokiwałam głową i nic nie mówiłam. Czułam strach i zaniepokojenie, łzy spływały po moich policzkach co raz częściej. Przyjechała karetka, ratownik medyczny coś mówił potem położyli mnie na czymś strasznie niewygodnym. Po około dwóch godzinach leżałam na szpitalnym łóżku po serii badań i dużej dawce leków przeciwbólowych. Czekałam na panią ginekolog. Kiedy stanęła w drzwiach serce mi zamarło, podeszła bliżej i złapała mnie za rękę.
-Bardzo mi przykro, ale dziecko nie żyje.-Te słowa dotarły do mnie po kilkunastu sekundach.
-Ale dlaczego, przecież nic mi się nie stało, robiłam wszystko co pani kazała-mówiłam przez łzy.
-Wiem najprawdopodobniej dziecko miało za słabe serduszko. Czasem się to zdarza. Proszę się nie martwić, będzie mogła mieć pani dzieci. Teraz muszę iść, zostanie pani tutaj do jutra. Proszę odpocząć i starać się bardzo nie przejmować i niech przyjdzie pani do mnie za dwa tygodnie zobaczymy czy wszystko w porządku.-kiedy wyszła, moja twarz była zalana łzami. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Michała, powiedziałam, że jestem w szpitalu i żeby przyjechał. Był po 10 minutach.
-Zuzia co się stało-przykląkł obok mojego łóżka i złapał mnie za rękę.
-Dziecko zmarło. Miało za słabe serce.-wybuchłam płaczem, nawet nie wiem czy to był płacz to raczej była histeria. Po policzku Michała spłynęła łza.
-Kochanie nie płacz, słyszysz?-mówił i jednocześnie wycierał moje mokre policzki.
-Przepraszam. Mam oddać pierścionek?
-Oszalałaś do reszty?!
-No oświadczyłeś mi się bo mieliśmy mieć razem dziecko.
-Nie nie oświadczyłeś ci się dlatego. Zrobiłem to, ponieważ zależy mi na tobie i cię kocham. Nie wiem jak mogłaś tak pomyśleć.-był oburzony moimi słowami, wziął taboret usiadł na niego i znów chwycił moją dłoń. Ucałował ją i mówił dalej.-Nie płacz już. Zobaczysz jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci, będziemy mieszkali w pięknym domu, ale przecież jeszcze mamy na to czas.
-Czyli nie chciałeś tego dziecka?
-Chciałem nawet nie wiesz jak bardzo, ale jesteśmy jeszcze młodzi, jeszcze będziemy mieć dzieci obiecuję ci to.-trochę uspokoiłam się po tych słowach. Napisałam do Wiktorii, że jestem w szpitalu. Chciała przyjechać, ale wyjaśniłam jej co się stało i napisałam, że jest przy mnie Michał i poprosiłam ją żeby nie przyjeżdżała. Nie chciałam słuchać kolejne osoby, która będzie mówiła mi, żebym nie płakała. Michał ugadał się z pielęgniarkami i pozwoliły mu zostać na noc, ponieważ byłam sama na sali. Następnego dnia około 15 dostałam wypis.
-To na co teraz masz ochotę? Zrobię wszystko co będziesz chciała.
-Mam ochotę się upić nic więcej.
-Dobra ale upijemy się u mnie, Piotrka dalej nie ma a nie chcę łazić po jakiś barach.
-Zgoda.-udaliśmy się do jego mieszkania, po drodze kupiliśmy dużo alkoholu. Usiedliśmy na podłodze i zabraliśmy sie za wino.
-Za słabe-powiedziałam kiedy wypiliśmy butelkę trunku.
-To idę po kieliszki i jakąś zapitkę.-w między czasie Winiar rozpalił w kominku.Potem wypiliśmy całą gorzką żołądkową. Złym pomysłem było mieszanie alkoholów. Na ziemi co jakiś czas lądowała kolejna pusta butelka po piwie.
-Zuzia może już starczy.-wybełkotał Michał.
-Ostatnia kolejka-wymamrotałam i nalałam do kieliszków wódkę. Z jednej kolejki zrobiło się osiem. Nie miałam siły już pić. Robiło mi się co raz bardziej niedobrze.
-Teraz wystarczy.-powiedziałam i położyłam się na ziemi.
-To co idziemy spać?
-Nie-powiedziałam stanowczo
-A co chcesz robić?! Ja już nie piję-powiedział zrezygnowany siatkarz.
-Pieprzmy się.-na jego twarzy widziałam rozczarowanie. Rzuciłam sie na niego, po alkoholu nie panowałam nad sobą. Na początku tonęliśmy w pocałunkach, potem robiło sie co raz goręcej. Chcieliśmy sie przenieść do sypialni, jednak droga była zbyt długa,a nasze nogi co raz bardziej się plątały. Oparliśmy się o ścianę, Michał całował moją szyję bardzo namiętnie ja delikatnie przygryzałam jego ucho. Potem pozbył się mojej koszulki i stanika. Wtedy nie całował tylko szyi, w szybkim tempie byliśmy całkiem nadzy. Żadne z nas nie chciało być delikatne, drapałam jego plecy pozostawiając długie sznyty. Podczas stosunku nie hamowałam się a rozkoszowałam. Nie starałam się być cicho tylko krzyczałam. Nie myślałam o tym, że za ścianą są sąsiedzi, ani o tym, że usłyszy mnie cały blok. Oboje wyładowywaliśmy się na sobie, nasz smutek, żal i złość. Na koniec Michał gorąco mnie pocałował i na rękach zaniósł do łóżka. Tam spaliśmy jak niemowlaki.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Końcówka rozdziału to spontan. Raczej nie było tego w planach. Mam nadzieję, że wam sie spodoba i liczę na to że będziecie tu zaglądać co raz częściej. Martyna ♥
-Zaraz przyjedzie pogotowie-usłyszałam głos obcej kobiety. Pokiwałam głową i nic nie mówiłam. Czułam strach i zaniepokojenie, łzy spływały po moich policzkach co raz częściej. Przyjechała karetka, ratownik medyczny coś mówił potem położyli mnie na czymś strasznie niewygodnym. Po około dwóch godzinach leżałam na szpitalnym łóżku po serii badań i dużej dawce leków przeciwbólowych. Czekałam na panią ginekolog. Kiedy stanęła w drzwiach serce mi zamarło, podeszła bliżej i złapała mnie za rękę.
-Bardzo mi przykro, ale dziecko nie żyje.-Te słowa dotarły do mnie po kilkunastu sekundach.
-Ale dlaczego, przecież nic mi się nie stało, robiłam wszystko co pani kazała-mówiłam przez łzy.
-Wiem najprawdopodobniej dziecko miało za słabe serduszko. Czasem się to zdarza. Proszę się nie martwić, będzie mogła mieć pani dzieci. Teraz muszę iść, zostanie pani tutaj do jutra. Proszę odpocząć i starać się bardzo nie przejmować i niech przyjdzie pani do mnie za dwa tygodnie zobaczymy czy wszystko w porządku.-kiedy wyszła, moja twarz była zalana łzami. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Michała, powiedziałam, że jestem w szpitalu i żeby przyjechał. Był po 10 minutach.
-Zuzia co się stało-przykląkł obok mojego łóżka i złapał mnie za rękę.
-Dziecko zmarło. Miało za słabe serce.-wybuchłam płaczem, nawet nie wiem czy to był płacz to raczej była histeria. Po policzku Michała spłynęła łza.
-Kochanie nie płacz, słyszysz?-mówił i jednocześnie wycierał moje mokre policzki.
-Przepraszam. Mam oddać pierścionek?
-Oszalałaś do reszty?!
-No oświadczyłeś mi się bo mieliśmy mieć razem dziecko.
-Nie nie oświadczyłeś ci się dlatego. Zrobiłem to, ponieważ zależy mi na tobie i cię kocham. Nie wiem jak mogłaś tak pomyśleć.-był oburzony moimi słowami, wziął taboret usiadł na niego i znów chwycił moją dłoń. Ucałował ją i mówił dalej.-Nie płacz już. Zobaczysz jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci, będziemy mieszkali w pięknym domu, ale przecież jeszcze mamy na to czas.
-Czyli nie chciałeś tego dziecka?
-Chciałem nawet nie wiesz jak bardzo, ale jesteśmy jeszcze młodzi, jeszcze będziemy mieć dzieci obiecuję ci to.-trochę uspokoiłam się po tych słowach. Napisałam do Wiktorii, że jestem w szpitalu. Chciała przyjechać, ale wyjaśniłam jej co się stało i napisałam, że jest przy mnie Michał i poprosiłam ją żeby nie przyjeżdżała. Nie chciałam słuchać kolejne osoby, która będzie mówiła mi, żebym nie płakała. Michał ugadał się z pielęgniarkami i pozwoliły mu zostać na noc, ponieważ byłam sama na sali. Następnego dnia około 15 dostałam wypis.
-To na co teraz masz ochotę? Zrobię wszystko co będziesz chciała.
-Mam ochotę się upić nic więcej.
-Dobra ale upijemy się u mnie, Piotrka dalej nie ma a nie chcę łazić po jakiś barach.
-Zgoda.-udaliśmy się do jego mieszkania, po drodze kupiliśmy dużo alkoholu. Usiedliśmy na podłodze i zabraliśmy sie za wino.
-Za słabe-powiedziałam kiedy wypiliśmy butelkę trunku.
-To idę po kieliszki i jakąś zapitkę.-w między czasie Winiar rozpalił w kominku.Potem wypiliśmy całą gorzką żołądkową. Złym pomysłem było mieszanie alkoholów. Na ziemi co jakiś czas lądowała kolejna pusta butelka po piwie.
-Zuzia może już starczy.-wybełkotał Michał.
-Ostatnia kolejka-wymamrotałam i nalałam do kieliszków wódkę. Z jednej kolejki zrobiło się osiem. Nie miałam siły już pić. Robiło mi się co raz bardziej niedobrze.
-Teraz wystarczy.-powiedziałam i położyłam się na ziemi.
-To co idziemy spać?
-Nie-powiedziałam stanowczo
-A co chcesz robić?! Ja już nie piję-powiedział zrezygnowany siatkarz.
-Pieprzmy się.-na jego twarzy widziałam rozczarowanie. Rzuciłam sie na niego, po alkoholu nie panowałam nad sobą. Na początku tonęliśmy w pocałunkach, potem robiło sie co raz goręcej. Chcieliśmy sie przenieść do sypialni, jednak droga była zbyt długa,a nasze nogi co raz bardziej się plątały. Oparliśmy się o ścianę, Michał całował moją szyję bardzo namiętnie ja delikatnie przygryzałam jego ucho. Potem pozbył się mojej koszulki i stanika. Wtedy nie całował tylko szyi, w szybkim tempie byliśmy całkiem nadzy. Żadne z nas nie chciało być delikatne, drapałam jego plecy pozostawiając długie sznyty. Podczas stosunku nie hamowałam się a rozkoszowałam. Nie starałam się być cicho tylko krzyczałam. Nie myślałam o tym, że za ścianą są sąsiedzi, ani o tym, że usłyszy mnie cały blok. Oboje wyładowywaliśmy się na sobie, nasz smutek, żal i złość. Na koniec Michał gorąco mnie pocałował i na rękach zaniósł do łóżka. Tam spaliśmy jak niemowlaki.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Końcówka rozdziału to spontan. Raczej nie było tego w planach. Mam nadzieję, że wam sie spodoba i liczę na to że będziecie tu zaglądać co raz częściej. Martyna ♥
czwartek, 26 grudnia 2013
Rozdział XXX
Kiedy Panna Zuzanna opuściła progi naszego mieszkania szybko wyszłam z łazienki po swój telefon. Miałam już 2 połączenia nieodebrane. Wiedziałam, że to od Zbyszka, więc szybko oddzwoniłam.
- Nie odbierałam, przepraszam to się więcej nie powtórzy - zaśmiałam się do słuchawki.
- Będziesz musiała odpokutować koleżanko - odpowiedział poważnym głosem.
- Jasne i co jeszcze . Po co dzwoniłeś ? - zapytałam zaciekawiona.
- Bo mam pomysł. Jest sylwester, wyjdźmy gdzieś. - zaproponował.
- No dobra, ale gdzie ?
- Znam kilka fajnych klubów
- Śmiem wątpią - wtrąciłam mu się w słowo.
- Nie przerywaj mi tylko słuchaj - burknął pod nosem - Powiedz mi tylko o której mam po ciebie być - dokończył zdanie.
- No nie wiem, może 20 co ? Pasuje ? - zapytałam podchodząc do szafy.
- No to dwudziesta i ani sekundy dłużej. A i jeszcze jedno - ucichł na chwilę
- Co ?
- Nakręć włosy - wymruczał do słuchawki.
- Ahahaha chyba śnisz kochanie. - roześmiałam się na cały głos. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zaczęłam wertować zawartość szafy. Znalazłam jakieś dwie sukienki, ale jakoś mi nie odpowiadały. Poszłam do pokoju Zuzy i postanowiłam coś u niej poszukać. "Chyba nic się nie stanie jak pożyczę sobie coś ładnego" - mówiłam sama do siebie. Długo szukac nie musiałam. Od razu w oczy rzuciła mi się ciemno beżowa sukienka ze skórzanymi wstawkami. Uśmiechnęłam się do siebie i wróciłam do swojego pokoju z ciuchem na ramieniu. Ubierając ją, nieźle namęczyłam się z zapięciem zamka. Przez 10 minut próbowałam dostać zasówki. Dochodziło za piętnaście a ja stałam tylko w sukience. Szybko założyłam czarne szpilki Stradivari'usa i wbiegłam do łazienki. Podłączyłam prostownicę i zanim ona się zagrzała, ja zdążyłam pomalować oczy. O ile pomalowniem oczu można nazwać zwykłe kreski u dołu i u góry oka. Kilka razy przeprostowałam włosy i mogłam ruszać. Założyłam płaszcz i powoli zeszłam przed blok. Zamieniłam parę zdań z sąsiadką i nadjechał Zbyszek. Wsiadłam do środka. Chciałam go pocałować, ale wyprzedził mnie dając mi buziaka w policzek.
- Ej, nie chciałam w policzek - zmróżyłam oczy i założyłam ręce na siebie.
- Ale tylko na taki pani zasłużyła. - uśmiechnął się szczerząc zęby.
- Niby czym ? - drążyłam temat.
- Włosy - odpowiedział krótko.
- Serio włosy. Jesteś dziwny. - położyłam glowę na oparciu patrząc na niego.
- No nie wiem kto tu jest dziwny - popatrzył na mnie kątem oka i wrócił wzrokiem na jezdnię. Chwilę jechaliśmy w ciszy, ale Bartman zaraz ją przerwał
- Swoją drogą - zaczął filozoficznym głosem - nie musimy jechać do żadnego klubu. - zjechał na pobocze. Patrzyłam na niego i czekałam aż mi powie co zamierza.
- Będzie tam duszno i będzie tłum ludzi - zaczął zrzędliwie.
- Za to w twoim domu nie będzie tłumu, prawda ? - uśmiechnęłam się i czekałam na jego reakcję. Trafiłam w dziesiątkę. Oczy mu się zaświeciły i właśnie w tym momencie wrócił prawdziwy Zbyszek. Pocałował mnie i patrząc w oczy powiedział:
- Jaką ja mam mądrą i piękną dziewczynę.
- Nie zapominaj, że też jest dziwna - szybko dodałam.
- Teraz będziesz mi to wypominać ? - zapytał rozżalony.
- Być może.
Patrzył chwilę na mnie, lecz zaraz odpalił samochów i nawrócił na drogę do swojego mieszkania. W ciągu 20 minut byliśmy pod blokiem. Razem weszliśmy po schodach. Trochę szarpaliśmy się z zamkiem, bo jak zwykle nie miał czasu go naprawić, ale jakoś weszliśmy.
- Tak w ogóle co zamierzasz tutaj robić ? - zapytałam siadając na kanapie.
- Co ja zamierzam robić czy co my zamierzamy robić ? - usiadł obok mnie i zaczął się ze mną droczyć.
- Zbyszek Zbyszek Zbyszek. Gdyby moja mama wiedziała co ja tu robię w tych Kielcach to by mnie chyba zabiła.
- To niech cie zabije jutro bo dzisiaj jesteś mi potrzebna - odrzekł i zaczął powoli całować.
- Egoista - powiedziałam odrywając się na chwilę od jego ust. Jego oczy były całe rozjaśnione. Źrenice całkowicie rozszerzone. Tego czegoś jeszcze nigdy nie widziałam u niego. Zgodnie przenieśliśmy się do sypialni. Na wejściu pomógł mi się pozbyć sukienki. Sam szybko rozpiął koszulę i rzucił w kąt pokoju. Pochylił się nademną całym ciałem. Zostawiał pojedyncze pocałunki od obojczyków po pępek. Zataczał koła swoim językiem drażniąc okolice sutków. Znów wrócił do ust. Jednym ruchem wprowadził swój język do moich ust. Jego lewa ręka zaczęła wędrować wzdłóż moich pleców. Łapiąc za koronkowe figii wpijał ię jak pijawka w moją szyję. Czułam jak zasysa skórę pozbawiając mnie w tym czasie bielizny. Postanawiam mu trochę urozmaicić wieczór i pozbywam się jego spodni w nie łatwy sposób. Oderwał się na chwilę od mojego ciała i przenikliwym spojrzeniem spiorunował mnie całą. Przyciągnęłam go do siebie wplatując dłoń w jego włosy.
- No dalej- wyszeptałam. Jego podniecenie wzrastało z sekundy na sekunde. Tak jakby czekał na moje słowa. Przywarł do moich ust i w tej samej chwili czułam go w sobie. Tłumiłam wszystkie odgłosy w sobie mając wrażenie, że jeśli tego nie zrobię usłyszy mnie cała kamienica. Słyszał mój płytki oddech, nakręcał go jeszcze bardziej. Coraz szybciej poruszał biodrami. Chciałam zatkać sobie czymś usta. Jedyne co było pod ręką to właśnie on. Miażdżąco przykleiłam się do niego czujac spierzchnięte usta bruneta. Oboje łapiemy oddech i w tym samym momencie słyszymy odgłosy fajerwerek.
- Szczęśliwego Nowego Roku kochanie - mówi, kładąc głowę obok mojej.
------------------------------------------------------------------------------------------Tak, nie mam co robić o 3 w nocy i dodaje posta zaraz po Martynie :-) Mam nadzieję, że się nie pogniewacie za końcówkę ;>
- Nie odbierałam, przepraszam to się więcej nie powtórzy - zaśmiałam się do słuchawki.
- Będziesz musiała odpokutować koleżanko - odpowiedział poważnym głosem.
- Jasne i co jeszcze . Po co dzwoniłeś ? - zapytałam zaciekawiona.
- Bo mam pomysł. Jest sylwester, wyjdźmy gdzieś. - zaproponował.
- No dobra, ale gdzie ?
- Znam kilka fajnych klubów
- Śmiem wątpią - wtrąciłam mu się w słowo.
- Nie przerywaj mi tylko słuchaj - burknął pod nosem - Powiedz mi tylko o której mam po ciebie być - dokończył zdanie.
- No nie wiem, może 20 co ? Pasuje ? - zapytałam podchodząc do szafy.
- No to dwudziesta i ani sekundy dłużej. A i jeszcze jedno - ucichł na chwilę
- Co ?
- Nakręć włosy - wymruczał do słuchawki.
- Ahahaha chyba śnisz kochanie. - roześmiałam się na cały głos. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zaczęłam wertować zawartość szafy. Znalazłam jakieś dwie sukienki, ale jakoś mi nie odpowiadały. Poszłam do pokoju Zuzy i postanowiłam coś u niej poszukać. "Chyba nic się nie stanie jak pożyczę sobie coś ładnego" - mówiłam sama do siebie. Długo szukac nie musiałam. Od razu w oczy rzuciła mi się ciemno beżowa sukienka ze skórzanymi wstawkami. Uśmiechnęłam się do siebie i wróciłam do swojego pokoju z ciuchem na ramieniu. Ubierając ją, nieźle namęczyłam się z zapięciem zamka. Przez 10 minut próbowałam dostać zasówki. Dochodziło za piętnaście a ja stałam tylko w sukience. Szybko założyłam czarne szpilki Stradivari'usa i wbiegłam do łazienki. Podłączyłam prostownicę i zanim ona się zagrzała, ja zdążyłam pomalować oczy. O ile pomalowniem oczu można nazwać zwykłe kreski u dołu i u góry oka. Kilka razy przeprostowałam włosy i mogłam ruszać. Założyłam płaszcz i powoli zeszłam przed blok. Zamieniłam parę zdań z sąsiadką i nadjechał Zbyszek. Wsiadłam do środka. Chciałam go pocałować, ale wyprzedził mnie dając mi buziaka w policzek.
- Ej, nie chciałam w policzek - zmróżyłam oczy i założyłam ręce na siebie.
- Ale tylko na taki pani zasłużyła. - uśmiechnął się szczerząc zęby.
- Niby czym ? - drążyłam temat.
- Włosy - odpowiedział krótko.
- Serio włosy. Jesteś dziwny. - położyłam glowę na oparciu patrząc na niego.
- No nie wiem kto tu jest dziwny - popatrzył na mnie kątem oka i wrócił wzrokiem na jezdnię. Chwilę jechaliśmy w ciszy, ale Bartman zaraz ją przerwał
- Swoją drogą - zaczął filozoficznym głosem - nie musimy jechać do żadnego klubu. - zjechał na pobocze. Patrzyłam na niego i czekałam aż mi powie co zamierza.
- Będzie tam duszno i będzie tłum ludzi - zaczął zrzędliwie.
- Za to w twoim domu nie będzie tłumu, prawda ? - uśmiechnęłam się i czekałam na jego reakcję. Trafiłam w dziesiątkę. Oczy mu się zaświeciły i właśnie w tym momencie wrócił prawdziwy Zbyszek. Pocałował mnie i patrząc w oczy powiedział:
- Jaką ja mam mądrą i piękną dziewczynę.
- Nie zapominaj, że też jest dziwna - szybko dodałam.
- Teraz będziesz mi to wypominać ? - zapytał rozżalony.
- Być może.
Patrzył chwilę na mnie, lecz zaraz odpalił samochów i nawrócił na drogę do swojego mieszkania. W ciągu 20 minut byliśmy pod blokiem. Razem weszliśmy po schodach. Trochę szarpaliśmy się z zamkiem, bo jak zwykle nie miał czasu go naprawić, ale jakoś weszliśmy.
- Tak w ogóle co zamierzasz tutaj robić ? - zapytałam siadając na kanapie.
- Co ja zamierzam robić czy co my zamierzamy robić ? - usiadł obok mnie i zaczął się ze mną droczyć.
- Zbyszek Zbyszek Zbyszek. Gdyby moja mama wiedziała co ja tu robię w tych Kielcach to by mnie chyba zabiła.
- To niech cie zabije jutro bo dzisiaj jesteś mi potrzebna - odrzekł i zaczął powoli całować.
- Egoista - powiedziałam odrywając się na chwilę od jego ust. Jego oczy były całe rozjaśnione. Źrenice całkowicie rozszerzone. Tego czegoś jeszcze nigdy nie widziałam u niego. Zgodnie przenieśliśmy się do sypialni. Na wejściu pomógł mi się pozbyć sukienki. Sam szybko rozpiął koszulę i rzucił w kąt pokoju. Pochylił się nademną całym ciałem. Zostawiał pojedyncze pocałunki od obojczyków po pępek. Zataczał koła swoim językiem drażniąc okolice sutków. Znów wrócił do ust. Jednym ruchem wprowadził swój język do moich ust. Jego lewa ręka zaczęła wędrować wzdłóż moich pleców. Łapiąc za koronkowe figii wpijał ię jak pijawka w moją szyję. Czułam jak zasysa skórę pozbawiając mnie w tym czasie bielizny. Postanawiam mu trochę urozmaicić wieczór i pozbywam się jego spodni w nie łatwy sposób. Oderwał się na chwilę od mojego ciała i przenikliwym spojrzeniem spiorunował mnie całą. Przyciągnęłam go do siebie wplatując dłoń w jego włosy.
- No dalej- wyszeptałam. Jego podniecenie wzrastało z sekundy na sekunde. Tak jakby czekał na moje słowa. Przywarł do moich ust i w tej samej chwili czułam go w sobie. Tłumiłam wszystkie odgłosy w sobie mając wrażenie, że jeśli tego nie zrobię usłyszy mnie cała kamienica. Słyszał mój płytki oddech, nakręcał go jeszcze bardziej. Coraz szybciej poruszał biodrami. Chciałam zatkać sobie czymś usta. Jedyne co było pod ręką to właśnie on. Miażdżąco przykleiłam się do niego czujac spierzchnięte usta bruneta. Oboje łapiemy oddech i w tym samym momencie słyszymy odgłosy fajerwerek.
- Szczęśliwego Nowego Roku kochanie - mówi, kładąc głowę obok mojej.
------------------------------------------------------------------------------------------Tak, nie mam co robić o 3 w nocy i dodaje posta zaraz po Martynie :-) Mam nadzieję, że się nie pogniewacie za końcówkę ;>
Rodział XXIX
Tegoroczne święta minęły bardzo szybko. Oprócz zerwania Wiki i Piotrka były udane, chociaż może to rozstanie wyjdzie im na dobre, czas pokaże. Po świętach przyszedł sylwester, na którego nie miałam kompletnie pomysłu. Około 16 zadzwonił Michał.
-Cześć kochanie jak się czujesz?-zaczął przemiłym głosem
-Hej, a bardzo dobrze.
-Masz jakieś plany na wieczór?
-Nie, ale uprzedzam nie mam ochoty włóczyć się po jakiś klubach
-Ja też nie spokojnie. Przyjadę po ciebie o 19, przygotuję kolację tym razem u mnie. Piotrek wyjechał więc mieszkanie mamy dla siebie.
-Dobrze będę gotowa
-To się cieszę. Pa
-No do zobaczenia.-rozłączyłam się i powiedziałam Wiktorii o moich planach. Potem zaczęłam się szykować. Wzięłam długą kąpiel, starannie nakręciłam włosy, ubrałam czarną sukienkę do tego założyłam czarne baleriny, spakowałam jakieś ciuchy na przebranie i byłam gotowa. Po krótkim oczekiwaniu pod blokiem pojawił się samochód Winiara.
-Wika ja uciekam, ty mi tu ze Zbyszkiem dzieci nie naróbcie
-Spokojnie my wiemy co to gumki-krzyknęła zza drzwi łazienki i głośno się zaśmiała.
-Bardzo śmieszne. Paa-zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach. Michał otworzył mi drzwi do samochodu i powitał gorącym pocałunkiem. Potem udaliśmy się do jego mieszkania. Już łapałam za klamkę kiedy zza pleców usłyszałam cichy głos mężczyzny.
-Zaczekaj-przytwierdził mnie do ściany, sam położył na niej ręce.-Zanim otworzysz te drzwi chcę żebyś wiedziała, że bardzo cię kocham.-zaczęłam się obawiać tego co znajduje się w środku, już teraz wiedziałam, że to nie będzie zwykła kolacja. Znów namiętnie wbił się w moje usta. Następnie otworzył drzwi, kiedy weszłam do mieszkania przeżyłam szok. Do salonu prowadziła ścieżka usypana z płatków róż, na szafach stały palące się świeczki, których cynamonowy i waniliowy zapach rozchodził się po całym mieszkaniu. W samym salonie stał stół, był pięknie ubrany aż nie mogłam uwierzyć, że zrobił to wszystko sam.
-Sam to wszystko zrobiłeś?-pytałam wciąż oglądając migające światełka na balkonie.
-No jasne, a teraz siadaj bo wszystko wystygnie.-usiedliśmy do stołu. Kolacja przygotowana przez siatkarza była pyszna, wszystko podane było bardzo starannie i z umiarem.
-I jak smakowało?
-Było przepyszne, dziękuję.-Cmoknęłam go w kącik ust, w którym znajdowała się resztka czekolady z deseru.
-A możemy wyjść na balkon? Te światełka strasznie przyciągają.
-No oczywiście.-zgodnie z moją prośbą udaliśmy się na balkon. Usiedliśmy na ławce stojącej przy ścianie, Michał przyniósł koc, okryci nim i przytuleni do siebie oglądaliśmy gwiazdy na niebie. To był pierwszy tak romantyczny sylwester w moim życiu. Zbliżała się północ, widzieliśmy ludzi wychodzących z mieszkań z fajerwerkami w ręku.Michał wstał i udał się po coś do środka, myślałam że również po nie poszedł. Jednak przyszedł z czymś innym. W jednej ręce trzymał bukiet czerwonych róż, a w drugiej małe pudełeczko. Na początku wręczył mi róże i ucałował w policzek potem ukląkł na jedno kolano i otworzył pudełeczko.
-Zuzia widzę, że wiesz już po co cię tutaj dzisiaj zaprosiłem. Nie potrafię wygłaszać przemów, ale chcę ci przekazać to co płynie z mojego serca. Kocham cie najmocniej na świecie, jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałem w moim życiu. Wiem, że zrobiłem wiele głupstw i pewnie jeszcze kilka popełnię, ale wierzę w to, że nasza miłość to wszystko przetrwa. A najwspanialszym dowodem naszej miłości jest to maleństwo, na które czekam z niecierpliwością. Chcę z tobą spędzić resztę mojego życia, ale teraz pytam się ciebie czy ty tego chcesz? Zuzia zostaniesz moją żoną?-po tych słowach serce zabiło mi szybciej, a w oczach pojawiły się łzy.
-Tak-nie mogłam wydusić z siebie niczego więcej.
-Na prawdę?-pytał z wielkim niedowierzaniem.
-Tak na prawdę. Kocham cię Michał.-tym razem nie wytrzymałam z oczu wypłynęło kilka łez. Mężczyzna wsunął na mój palec śliczny pierścionek, który pasował w sam raz. I zatonęliśmy w pocałunkach, na niebie zawidniały fajerwerki, czyli mamy 2014. 31 grudzień 2013 roku uważam za najpiękniejszy dzień w moim dotychczasowym życiu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Święta święta i po świętach. Mam nadzieję, że spędziliście je dobrze. Teraz czeka nas sylwester i nowy 2014 rok, miejmy nadzieję że będzie lepszy od dotychczasowego. Nie składam wam jeszcze życzeń na Nowy Rok, ponieważ mam w planach coś jeszcze napisać. Martyna ♥
-Cześć kochanie jak się czujesz?-zaczął przemiłym głosem
-Hej, a bardzo dobrze.
-Masz jakieś plany na wieczór?
-Nie, ale uprzedzam nie mam ochoty włóczyć się po jakiś klubach
-Ja też nie spokojnie. Przyjadę po ciebie o 19, przygotuję kolację tym razem u mnie. Piotrek wyjechał więc mieszkanie mamy dla siebie.
-Dobrze będę gotowa
-To się cieszę. Pa
-No do zobaczenia.-rozłączyłam się i powiedziałam Wiktorii o moich planach. Potem zaczęłam się szykować. Wzięłam długą kąpiel, starannie nakręciłam włosy, ubrałam czarną sukienkę do tego założyłam czarne baleriny, spakowałam jakieś ciuchy na przebranie i byłam gotowa. Po krótkim oczekiwaniu pod blokiem pojawił się samochód Winiara.
-Wika ja uciekam, ty mi tu ze Zbyszkiem dzieci nie naróbcie
-Spokojnie my wiemy co to gumki-krzyknęła zza drzwi łazienki i głośno się zaśmiała.
-Bardzo śmieszne. Paa-zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach. Michał otworzył mi drzwi do samochodu i powitał gorącym pocałunkiem. Potem udaliśmy się do jego mieszkania. Już łapałam za klamkę kiedy zza pleców usłyszałam cichy głos mężczyzny.
-Zaczekaj-przytwierdził mnie do ściany, sam położył na niej ręce.-Zanim otworzysz te drzwi chcę żebyś wiedziała, że bardzo cię kocham.-zaczęłam się obawiać tego co znajduje się w środku, już teraz wiedziałam, że to nie będzie zwykła kolacja. Znów namiętnie wbił się w moje usta. Następnie otworzył drzwi, kiedy weszłam do mieszkania przeżyłam szok. Do salonu prowadziła ścieżka usypana z płatków róż, na szafach stały palące się świeczki, których cynamonowy i waniliowy zapach rozchodził się po całym mieszkaniu. W samym salonie stał stół, był pięknie ubrany aż nie mogłam uwierzyć, że zrobił to wszystko sam.
-Sam to wszystko zrobiłeś?-pytałam wciąż oglądając migające światełka na balkonie.
-No jasne, a teraz siadaj bo wszystko wystygnie.-usiedliśmy do stołu. Kolacja przygotowana przez siatkarza była pyszna, wszystko podane było bardzo starannie i z umiarem.
-I jak smakowało?
-Było przepyszne, dziękuję.-Cmoknęłam go w kącik ust, w którym znajdowała się resztka czekolady z deseru.
-A możemy wyjść na balkon? Te światełka strasznie przyciągają.
-No oczywiście.-zgodnie z moją prośbą udaliśmy się na balkon. Usiedliśmy na ławce stojącej przy ścianie, Michał przyniósł koc, okryci nim i przytuleni do siebie oglądaliśmy gwiazdy na niebie. To był pierwszy tak romantyczny sylwester w moim życiu. Zbliżała się północ, widzieliśmy ludzi wychodzących z mieszkań z fajerwerkami w ręku.Michał wstał i udał się po coś do środka, myślałam że również po nie poszedł. Jednak przyszedł z czymś innym. W jednej ręce trzymał bukiet czerwonych róż, a w drugiej małe pudełeczko. Na początku wręczył mi róże i ucałował w policzek potem ukląkł na jedno kolano i otworzył pudełeczko.
-Zuzia widzę, że wiesz już po co cię tutaj dzisiaj zaprosiłem. Nie potrafię wygłaszać przemów, ale chcę ci przekazać to co płynie z mojego serca. Kocham cie najmocniej na świecie, jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałem w moim życiu. Wiem, że zrobiłem wiele głupstw i pewnie jeszcze kilka popełnię, ale wierzę w to, że nasza miłość to wszystko przetrwa. A najwspanialszym dowodem naszej miłości jest to maleństwo, na które czekam z niecierpliwością. Chcę z tobą spędzić resztę mojego życia, ale teraz pytam się ciebie czy ty tego chcesz? Zuzia zostaniesz moją żoną?-po tych słowach serce zabiło mi szybciej, a w oczach pojawiły się łzy.
-Tak-nie mogłam wydusić z siebie niczego więcej.
-Na prawdę?-pytał z wielkim niedowierzaniem.
-Tak na prawdę. Kocham cię Michał.-tym razem nie wytrzymałam z oczu wypłynęło kilka łez. Mężczyzna wsunął na mój palec śliczny pierścionek, który pasował w sam raz. I zatonęliśmy w pocałunkach, na niebie zawidniały fajerwerki, czyli mamy 2014. 31 grudzień 2013 roku uważam za najpiękniejszy dzień w moim dotychczasowym życiu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Święta święta i po świętach. Mam nadzieję, że spędziliście je dobrze. Teraz czeka nas sylwester i nowy 2014 rok, miejmy nadzieję że będzie lepszy od dotychczasowego. Nie składam wam jeszcze życzeń na Nowy Rok, ponieważ mam w planach coś jeszcze napisać. Martyna ♥
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Rozdział XXVIII
Nadszedł dzień przyjazdu Piotrka. Wszyscy wiedzieli, że wraca i wiedzieli też, że czeka mnie z nim poważna rozmowa dlatego ulotnili się z mieszkania. Byłam chodzącą bombą. Łaziłam w tej spowrotem po pokoju i wyczekiwałam dzwonka do drzwi. W kieszeni nagle poczułam wibracje.
- Tak słucham .
- Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że dobrze robisz. Przemyślałam wszystko i uważam, że powinnaś być ze Zbyszkiem. - powiedziała Zuza przemiłym głosem.
- Dziękuje kochana. Słuchaj kończe bo chyba wrócił. Pa. - rozłączyłam się, rzuciłam telefon na łóżko i pobiegłam do przed pokoju.
- Kochanie, wróciłem - powiedział optymistycznie i rozłożył ręce żeby go przytulić.
- Musimy porozmawiać - zaczęłam oschle .
- Dobrze już idę, to coś poważnego ? Coś się stało ? - pytał zakłopotany. Usiedliśmy do stołu.
- Ja już nie potrafię dłużej cię okłamywać. - wlepiłam wzrok w stół i mówiłam dalej. Nie potrafiłam popatrzeć mu w oczy. - Powiem od razu. Musimy się rozstać - podniosłam wzrok, a serce podeszło mi do gardła.
- Co ? Co ty mówisz ? Wiktoria co ty gadasz ?! - uniósł głos. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Odwrócił się do mnie plecami. Stał tak chwilę. Nie patrząc na mnie zapytał:
- Kto to ?
- Co kto to ? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Kim on jest do cholery ?! - wykrzyczał.
- Zamknęłam na chwilę oczy, wzięłam głeboki oddech i podeszłam do niego.
- Piotrek, uspokuj się najpierw. Nikogo nie ma.
- Przestań pieprzyć. Takie kity wciskaj mamie a nie mi. - usiadł zrezygnowany. - Powiesz mi kim on jest ?. - zapytał opanowanym głosem.
- Nieważne.
- Ważne i to bardzo. Muszę wiedzieć kto ci wskoczył do łóżka jak mnie nie było - powiedział obojętnie. Wnerwił mnie. Miałam ochotę strzelić mu w pysk.
- Chciałam z tobą porozmawiać jak z cywilizowanym człowiekiem, ale widzę że sie nie da. - Nie, poczekaj. Ja tego nie rozumiem. Czy ja coś zrobiłem nie tak ? Może coś powiedziałem, nie wiem. Dlaczego ty mi to robisz ? - wstał z krzesła i podszedł do mnie.
- Robie to dla twojego dobra - powiedziałam nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
- Jeśli to ma być moje dobro to ja go nie chcę. Coś się musiało wydarzyć. Powiedz mi. - napierał co raz bardziej. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Uczucia brały górę.
- Bo ciebie ostatnio w ogóle nie było ..
- To moja praca - przerwał mi.
- Ale Zbyszek też ma taką pracę i jakoś ma dla mnie czas ! - wykrzyczałam mu w twarz i dopiero po chwili doszło do mnie to, że powiedziałam 'Zbyszek'. Zrobiło mi się gorąco. Usiadłam.
- Czyli to ten frajer ! Przyjaciel od siedmiu boleści ! Poproś go o zaopiekowanie się, a od razu łapie się za nie swoje! Zabije sukinsyna ! - wrzeszczał na cały dom. - Przecież ty go nie lubiłaś ! Zawsze miałaś jakiś problem jak tu był ! A teraz mówisz, że ma dla ciebie czas ! - oparł się o stół i patrzył pogardliwie.
- Nigdy bym nie pomyślała, że zachowasz się jak ostatni dupek w takiej sytuacji! Wiesz co wynoś się ! Wynoś się, nie chcę cię więcej widzieć ! - pobiegłam do swojego pokoju. Słyszałam jak zamyka za sobą drzwi. Wychodząc z domu krzyknął:
- Życzę powodzenia !
Ciągle dzwonił mi telefon. Raz Zuza raz Zbyszek. Nie odbierałam. Wolałam poczekać, aż wrócą wieczorem. W pewnej części ulżyło mi, ale z drugiej strony ciągle myślałam o nim. Nie chciałam, że to wszystko tak się potoczyło. W mojej głowie wyglądało to całkiem inaczej, przeliczyłam się. Siedziałam na podłodze i opierając się o łóżko wpatrywałam się w sufit. Dziwnie się czułam. Po godzinie usnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------
Miałam wenę i napisałam jeszcze jeden. Udało mi się coś nabazgrać pomiędzy pomaganiem i przygotowaniem do świąt :-) Patrycja ;>
- Tak słucham .
- Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że dobrze robisz. Przemyślałam wszystko i uważam, że powinnaś być ze Zbyszkiem. - powiedziała Zuza przemiłym głosem.
- Dziękuje kochana. Słuchaj kończe bo chyba wrócił. Pa. - rozłączyłam się, rzuciłam telefon na łóżko i pobiegłam do przed pokoju.
- Kochanie, wróciłem - powiedział optymistycznie i rozłożył ręce żeby go przytulić.
- Musimy porozmawiać - zaczęłam oschle .
- Dobrze już idę, to coś poważnego ? Coś się stało ? - pytał zakłopotany. Usiedliśmy do stołu.
- Ja już nie potrafię dłużej cię okłamywać. - wlepiłam wzrok w stół i mówiłam dalej. Nie potrafiłam popatrzeć mu w oczy. - Powiem od razu. Musimy się rozstać - podniosłam wzrok, a serce podeszło mi do gardła.
- Co ? Co ty mówisz ? Wiktoria co ty gadasz ?! - uniósł głos. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Odwrócił się do mnie plecami. Stał tak chwilę. Nie patrząc na mnie zapytał:
- Kto to ?
- Co kto to ? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Kim on jest do cholery ?! - wykrzyczał.
- Zamknęłam na chwilę oczy, wzięłam głeboki oddech i podeszłam do niego.
- Piotrek, uspokuj się najpierw. Nikogo nie ma.
- Przestań pieprzyć. Takie kity wciskaj mamie a nie mi. - usiadł zrezygnowany. - Powiesz mi kim on jest ?. - zapytał opanowanym głosem.
- Nieważne.
- Ważne i to bardzo. Muszę wiedzieć kto ci wskoczył do łóżka jak mnie nie było - powiedział obojętnie. Wnerwił mnie. Miałam ochotę strzelić mu w pysk.
- Chciałam z tobą porozmawiać jak z cywilizowanym człowiekiem, ale widzę że sie nie da. - Nie, poczekaj. Ja tego nie rozumiem. Czy ja coś zrobiłem nie tak ? Może coś powiedziałem, nie wiem. Dlaczego ty mi to robisz ? - wstał z krzesła i podszedł do mnie.
- Robie to dla twojego dobra - powiedziałam nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
- Jeśli to ma być moje dobro to ja go nie chcę. Coś się musiało wydarzyć. Powiedz mi. - napierał co raz bardziej. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Uczucia brały górę.
- Bo ciebie ostatnio w ogóle nie było ..
- To moja praca - przerwał mi.
- Ale Zbyszek też ma taką pracę i jakoś ma dla mnie czas ! - wykrzyczałam mu w twarz i dopiero po chwili doszło do mnie to, że powiedziałam 'Zbyszek'. Zrobiło mi się gorąco. Usiadłam.
- Czyli to ten frajer ! Przyjaciel od siedmiu boleści ! Poproś go o zaopiekowanie się, a od razu łapie się za nie swoje! Zabije sukinsyna ! - wrzeszczał na cały dom. - Przecież ty go nie lubiłaś ! Zawsze miałaś jakiś problem jak tu był ! A teraz mówisz, że ma dla ciebie czas ! - oparł się o stół i patrzył pogardliwie.
- Nigdy bym nie pomyślała, że zachowasz się jak ostatni dupek w takiej sytuacji! Wiesz co wynoś się ! Wynoś się, nie chcę cię więcej widzieć ! - pobiegłam do swojego pokoju. Słyszałam jak zamyka za sobą drzwi. Wychodząc z domu krzyknął:
- Życzę powodzenia !
Ciągle dzwonił mi telefon. Raz Zuza raz Zbyszek. Nie odbierałam. Wolałam poczekać, aż wrócą wieczorem. W pewnej części ulżyło mi, ale z drugiej strony ciągle myślałam o nim. Nie chciałam, że to wszystko tak się potoczyło. W mojej głowie wyglądało to całkiem inaczej, przeliczyłam się. Siedziałam na podłodze i opierając się o łóżko wpatrywałam się w sufit. Dziwnie się czułam. Po godzinie usnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------
Miałam wenę i napisałam jeszcze jeden. Udało mi się coś nabazgrać pomiędzy pomaganiem i przygotowaniem do świąt :-) Patrycja ;>
sobota, 21 grudnia 2013
Rozdział XXVII
Kiedy wszyscy byliśmy już w swoich pokojach, miałam chwilę czasu na zastanowienie się co dalej. Co z Piotrkiem i Zbyszkiem. Musiałam rozważyć wszystkie "za" i "przeciw". Szczerze, nic mi to nie dało, ale wiedziałam w tym momencie jedno. Chciałam tego wieczoru być ze Zbyszkiem. Po cichu otworzyłam drzwi od pokoju i na boso przeszłam do salonu.
- Śpisz ? - zapytałam cicho.
- Nie - odpowiedział, zrywając się z łóżka.
Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego.
- To chodź do mnie - wyszeptałam mu do ucha. Równocześnie wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się w stronę mojego pokoju. Kiedy byliśmy już w środku poczułam ciepłe, męskie dłonie na moim brzuchu, a na szyi oddech Zbyszka. Tego mi własnie było trzeba, bliskości mężczyzny. Odwróciłam się twarzą w jego stronę.
- Wiesz, że nie możemy - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego ? - wyszeptał mi do ucha z lekkim rozczarowaniem, po czym zaczął składać pocałunki na moim ciele.
- Zbyszek .. Za ścianą jest Zuza z Michałem - odpowiedziałam, odciągając jego głowę. - Przecież oni będą wszystko słyszeć - kontynuowałam.
- Pewnie już dawno śpią.
- Michał tak, ale Zuzka nie. Ona ma tak lekki sen, że teraz na pewno słyszy co ja mówię. - mówiłam przekonywójąco. Przewrócił oczami i położyliśmy sie do łóżka.
- Zuza mnie chyba nie lubi. - powiedział nagle.
- Skąd ten pomysł ?
- Nie widzisz jak się dziwnie na mnie patrzy. Nie lubi mnie, mówię ci.
- Przestań, ona po prostu cie nie zna. Zresztą, nie dziwię jej się. Raz w domu jest Piotrek, raz ty. Może się trochę w tym wszystkim pogubiła, ale na pewno nic do ciebie nie ma - uspokajałam Zbyszka.
- Może masz rację, ale wracając do tematu Piotrka. On znowu ..
- Mnie zostawił ? - przerwałam mu. Przez chwilę nic nie odpowiadał.
- To nie miało tak zabrzmieć. Chce wiedzieć co masz zamiar zrobić. - powiedział przytulając mnie do swojej piersi.
- Ja sama nie wiem. Musze z nim poważnie porozmawiać, to wiem.
- Kiedy wraca ?
- Pojutrze.
- To mamy czas - odpowiedział radośnie. Leżeliśmy tak do późna rozmawiając na najróżniejsze tematy i wpatrując sie w migające lampki rozwieszone nad lustrem. Włączyliśmy radio. Własnie zaczęła się piosenka Roy'a Orbinson'a "Oh my love, my darling". Brunet podkręcił głośność i podchodząc do mnie, zapytał:
- Mogę prosić ? - spojrzał mi w oczy z tak wielkim uczuciem, że nie sposób było mu się oprzeć. Lekko się uśmiechnęłam i pokiwałam twierdząco głową. Staliśmy na środku pokoju wtuleni w siebie, lekko się bujając. Uwielbiałam tą piosenkę. Wplatając swoją dłoń w moje włosy cichuteńko śpiewał " are you still mine ? I need your love". W tym momencie, przez moją głowę przepływało tysiące myśli i uczuć. Odciągnął swoją głowę od mojej i nagle jego oczy zalśniły. Przez chwilę wpijaliśmy się w swoje wargi, które były wygięte w uśmiech. Przerwaliśmy na chwilę napawając się swoi wzrokiem. Ponownie nachylił się i szeptał słowa lecącej piosenki "Oh my love, my darling. I've hungered for your touch". Czułam to, czego nie czułam od dawna, bliskość, ciepło, bezpieczeństwo, czułość, a przede wszystkim szczerą i prawdziwą miłość. Każdy, nawet najmniejszy jego dotyk sprawiał mi tak wielką przyjemność. Chyba właśnie w tym momencie podjęłam ostateczną decyzję.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miał wenę i naskrobałam kolejny rozdział ;3 Jest trochę romantyczny z myślą o Was, bo zbliżają się święta, a wiadomo, że Boże Narodzenie to czas miłości :D Także życzę każdemu z osobna DUŻO MIŁOŚCI I CIEPŁA RODZINNEGO ! WESOŁYCH ŚWIĄT <3 Patrycja.
piątek, 20 grudnia 2013
Rozdział XXVI
Nadszedł dzień wigilii, przygotowania do niej trwały dość długo i zostało nam tylko ubranie choinki. W tym roku na święta postanowiliśmy zostać tutaj, chociaż na pewno drugiego dnia pojedziemy na chwilę do rodziny. Niestety Wiktoria w te święta została sama, Piotrek znów gdzieś wyjechał. Nie wiem dokładnie o co chodzi, podobno musiał załatwić jakieś ważne sprawy.
-Zuza mam sprawę-nieśmiało zaczęła Wika
-No słucham
-Wiesz Piotrek gdzieś sobie pojechał, ty będziesz z Michałem a ja sama. Tak więc chciałam zaprosić kogoś mogę?
-No oczywiście w ogóle dlaczego ty się mnie o to pytasz?
-Nie wiem, mogłaś nie mieć ochoty na jeszcze kogoś w naszym gronie czy coś
-Weź nie gadaj tak nawet. A mogłabym wiedzieć kto to ?
-Zbyszek Bartman-kiedy to powiedziała zamurowało mnie
-Okej to czekamy.-Byłam bardzo zaskoczona,ale w końcu to jej sprawa. Michał przyniósł choinkę, a wraz z nią przyprowadził Zbyszka. Wiktoria przedstawiła nam siebie i wzięliśmy się za ubieranie drzewka. Oczywiście zbiło się kilka bombek, ale to już tradycja. Potem przygotowaliśmy stół i już mieliśmy zaczynać kiedy chłopcy zaprotestowali ponieważ na niebie nie pojawiła się jeszcze pierwsza gwiazdka. Wybuchł przez to mały spór, ale w końcu zgodziłyśmy się żeby poczekać. Po jakiś 40 minutach w końcu zasiedliśmy do stołu. Każdy spróbował wszystkich potraw, a kiedy siedzieliśmy już najedzeni przypomnieliśmy sobie o podzieleniu się opłatkiem. Najgorzej było mi złożyć życzenia Zbyszkowi, ponieważ nic o nim nie wiedziałam, tak więc zdecydowałam sie na tradycyjne życzenia w stylu "wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, zdrowia i pieniędzy", ale i tak odpowiedz Bartmana była najlepsza "NAWZAJEM". Potem zabraliśmy się za rozpakowanie prezentów. Przy tym cieszyliśmy sie jak małe dzieci. Na koniec zostało nam posprzątanie ze stołu i mogliśmy sie kłaść spać. Z tego co zauważyłam Wiktoria postanowiła zagościć Zbyszka również na noc. Starannie rozłożyła mu kanapę w salonie, dała mu czysty ręcznik i zaprowadziła do łazienki. Tam dość długo objaśniała mu co i jak bo wyszła bo jakiś dziesięciu minutach. Kiedy już wszyscy byli wykąpani udaliśmy się do pokoi. Chciałam iść od razu spać, ale Michał nie miał tego w zamiarach. Zaczął całować mnie po szyi i schodził co raz niżej. W dość szybkim tempie pozbył się moich ubrań i delikatnie położył się ze mną na łóżko. W tej chwili nawet nie myślałam o spaniu, delektowałam się tą chwilą. Był o bardzo delikatny i próbował sprawić mi jak najwięcej przyjemności. Musieliśmy być bardzo cicho, ponieważ za ścianą była Wiktoria a w salonie Bartman. Kiedy skończyliśmy założyłam na siebie koszulkę Michała i wtuleni w siebie położyliśmy się spać. Jednak z braku bezsenności tylko sie męczyłam. Chociaż może to i dobrze, że nie mogłam usnąć bo po jakiś dziesięciu minutach słyszałam jak Wika po ciuchu przechodzi do salonu, tak więc wiedziałam co sie kroi. Nie mogłam mieć do niej pretensji bo sama zrobiłam coś podobnego, jednak teraz wiedziałam, że tak na prawdę kocham tylko Winiarskiego i żaden inny mężczyzna tego nie zmieni. Uświadomiłam sobie jak dobrze jest zasypiać w objęciach człowieka, którego kochasz i, który odwzajemnia to uczucie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Coś nie mogę się rozkręcić w pisaniu, ale obiecuję, że postaram się aby posty były co raz lepsze. Teraz zaczynają się przygotowania do świąt więc postanowiłam napisać coś klimatycznego. Najprawdopodobniej do świąt już nic nie napiszę więc chciałabym wam życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT <3 pozdrawiam was gorąco Martyna :*
-Zuza mam sprawę-nieśmiało zaczęła Wika
-No słucham
-Wiesz Piotrek gdzieś sobie pojechał, ty będziesz z Michałem a ja sama. Tak więc chciałam zaprosić kogoś mogę?
-No oczywiście w ogóle dlaczego ty się mnie o to pytasz?
-Nie wiem, mogłaś nie mieć ochoty na jeszcze kogoś w naszym gronie czy coś
-Weź nie gadaj tak nawet. A mogłabym wiedzieć kto to ?
-Zbyszek Bartman-kiedy to powiedziała zamurowało mnie
-Okej to czekamy.-Byłam bardzo zaskoczona,ale w końcu to jej sprawa. Michał przyniósł choinkę, a wraz z nią przyprowadził Zbyszka. Wiktoria przedstawiła nam siebie i wzięliśmy się za ubieranie drzewka. Oczywiście zbiło się kilka bombek, ale to już tradycja. Potem przygotowaliśmy stół i już mieliśmy zaczynać kiedy chłopcy zaprotestowali ponieważ na niebie nie pojawiła się jeszcze pierwsza gwiazdka. Wybuchł przez to mały spór, ale w końcu zgodziłyśmy się żeby poczekać. Po jakiś 40 minutach w końcu zasiedliśmy do stołu. Każdy spróbował wszystkich potraw, a kiedy siedzieliśmy już najedzeni przypomnieliśmy sobie o podzieleniu się opłatkiem. Najgorzej było mi złożyć życzenia Zbyszkowi, ponieważ nic o nim nie wiedziałam, tak więc zdecydowałam sie na tradycyjne życzenia w stylu "wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, zdrowia i pieniędzy", ale i tak odpowiedz Bartmana była najlepsza "NAWZAJEM". Potem zabraliśmy się za rozpakowanie prezentów. Przy tym cieszyliśmy sie jak małe dzieci. Na koniec zostało nam posprzątanie ze stołu i mogliśmy sie kłaść spać. Z tego co zauważyłam Wiktoria postanowiła zagościć Zbyszka również na noc. Starannie rozłożyła mu kanapę w salonie, dała mu czysty ręcznik i zaprowadziła do łazienki. Tam dość długo objaśniała mu co i jak bo wyszła bo jakiś dziesięciu minutach. Kiedy już wszyscy byli wykąpani udaliśmy się do pokoi. Chciałam iść od razu spać, ale Michał nie miał tego w zamiarach. Zaczął całować mnie po szyi i schodził co raz niżej. W dość szybkim tempie pozbył się moich ubrań i delikatnie położył się ze mną na łóżko. W tej chwili nawet nie myślałam o spaniu, delektowałam się tą chwilą. Był o bardzo delikatny i próbował sprawić mi jak najwięcej przyjemności. Musieliśmy być bardzo cicho, ponieważ za ścianą była Wiktoria a w salonie Bartman. Kiedy skończyliśmy założyłam na siebie koszulkę Michała i wtuleni w siebie położyliśmy się spać. Jednak z braku bezsenności tylko sie męczyłam. Chociaż może to i dobrze, że nie mogłam usnąć bo po jakiś dziesięciu minutach słyszałam jak Wika po ciuchu przechodzi do salonu, tak więc wiedziałam co sie kroi. Nie mogłam mieć do niej pretensji bo sama zrobiłam coś podobnego, jednak teraz wiedziałam, że tak na prawdę kocham tylko Winiarskiego i żaden inny mężczyzna tego nie zmieni. Uświadomiłam sobie jak dobrze jest zasypiać w objęciach człowieka, którego kochasz i, który odwzajemnia to uczucie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Coś nie mogę się rozkręcić w pisaniu, ale obiecuję, że postaram się aby posty były co raz lepsze. Teraz zaczynają się przygotowania do świąt więc postanowiłam napisać coś klimatycznego. Najprawdopodobniej do świąt już nic nie napiszę więc chciałabym wam życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT <3 pozdrawiam was gorąco Martyna :*
wtorek, 17 grudnia 2013
Rozdział XXV
Gotowałam obiad, kiedy Michał wpadł do domu i krzyczał, że będzie ojcem. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Wiki ! Będę ojcem ! Będę miał dziecko ! Wiktoria ! - stal przede mną i krzyczał w niebogłosy. Nie pozwolił mi dojść do słowa. Nagle dołączyła do nas Zuza. Uważnie ją obserwowałam. Nie okazywała tak wielkiej radości jak Michał.
- Zuza jakie dziecko ? O co chodzi ? - pytałam niedoinformowana.
- Bylam u ginekologa i jestem w ciąży - mówiła to z takim spokojem. Jakby nie robiło jej to żadnej różnicy. Osobiście nie lubiłam dzieci, ale jej obojętność i udawana radość przerażała mnie. Wiedziałam, że niczego się nie dowiem jak będzie w pobliżu Winiarski, dlatego zostało mi tylko czekanie. Piotrek wyjechał na tydzień do jakiegoś ośrodka wypoczynkowego, więc ciągle siedziałam w domu. Ten wieczór tez miałam spędzić z jakimś filmem, ale zadzwonił Zbyszek. Pytał czy wyjdę z nim gdzieś, jak dobrzy koledzy. Zgodziłam się bo i tak nic lepszego nie miałam do roboty. Poszliśmy na ściankę wspinaczkową. Mieliśmy spotkać się juz na miejscu.
- Cześć, gotowa ? - spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem, a mnie aż gęsia skórka sie pojawiła rękach.
- Oczywiście - odpowiedziałam radośnie. Po chwili przyszedł do nas instruktor i wytłumaczył nam co mamy robić w danej sytuacji. Założyliśmy na siebie uprzęże i zaczęliśmy sie wspinać. Było świetnie . Dobrze razem się bawiliśmy w swoim towarzystwie. Nie sądziłam, że mogę go polubić. Na ściance spędziliśmy dwie godziny.
- Dzięki, że mnie namówiłeś. Na prawde dobrze się bawiłam. - staliśmy na chodniku i rozmawialiśmy.
- Przestań, nie masz za co dziękować. To ja sie cieszę, że ze mną wyszłaś. - mówił z wielką radością.
- Dobra nie bądź już taki skromny. Późno już sie robi, będę lecieć.
- Czekaj, czekaj. Odwiozę cię. - objął moje ramię i szeroko sie uśmiechał. Poszliśmy w stronę auta. Rozmawialiśmy o sylwestrze, kiedy zauważyłam, że skręciliśmy w lewo a nie w prawo. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale on udawał, że wszystko jest dobrze. Nie pytałam gdzie jedziemy, byłam ciekawa co tym razem wymyślił.
- No, to jestesmy na miejscu - powiedział odpinając pasy.
- A moge wiedziec co to za miejsce ?
- Tak. To blok w którym mieszkam. Nie zadawaj pytań tylko chodź - wyciągnął swoją ręke w moja strone i czekał, aż podam mu swoją dłoń. Lekko się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu. Jechaliśmy windą na 6 piętro. Otworzył drzwi i zaprosił do środka. Pomógł mi ściągnąć płaszcz i zaprowadził mnie do kuchni.
- Ładnie tu masz - powiedziałam siadając do stołu - teraz powiesz mi po co mnie tu przywiozłeś ?
- Jeszcze się nie domysliłaś ?
- Niestety, czekam aż mnie oświecisz. - uśmiechnęłam rozsiadając się wygodnie.
- Po prostu, chciałem porozmawiać. - usiadł przy stole naprzeciw mnie.
- Porozmawiac o czym ?
- O wszystkim. O siatkówce, pogodzie, o mnie, o tobie ..
- O mnie, o tobie . Co masz konkretnego na mysli ?
- Bo .. Nie zauważyłaś, że ostatnio dobrze nam sie ze soba rozmawia ?
- Zauważyłam.
- No właśnie. Juz od jakiegos czasu jest miedzy nami cos takiego, co nie pozwala mi spać. - słuchałam jak do mnie mówił i czułam jak robi mi się ciepło na sercu. - Wiktoria nie obraź się na mnie, ale jak Piotrek mógł cię zostawić tutaj, a sam pojechał do jakiegos spa. Nie rozumiem tego.
- Ale Zbyszek, my to razem ustaliliśmy, że ja zostaje. Nie miałam ochoty tam jechać.
- Ja uważam, że taka dziewczynę jak ty trzeba pilnowac jak oka w głowie. On nie docenia tego co ma. - nachylił sie w moja stronę patrząc mi głęboko w oczy.
- Zbyszek może powiedz mi od razu o co ci chodzi, a nie kręcisz - uśmiechnęłam się.
- Masz rację. Ale obiecaj mi, że nie bedziesz się śmiała.
- Obiecuje.
- Ja sie chyba nadzwyczajnie w tobie zakochałem - patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem i powoli na jego policzkach zaczęły pojawiać sie rumieńce jak nastolatkowi. - Widzisz, nawet się rumienię przez ciebie. - wstał z krzesła i podszedł do zlewu przemywając twarz. Uśmiechnęłam się, ale on tego nie widział. W głowie ciągle miałam słowa wypowiedziane przez niego. Z ust Piotrka juz dawno nie usłyszałam miłych słów na mój temat. Dziwnie się poczułam, kiedy pomyślałam o Piotrku. Kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam jak Zbyszek siedzi na blacie z założonymi rękami i macha nogami patrząc na mnie.
- Czego sie tak patrzysz ? - zapytałam wstając z miejsca.
- Czekam aż coś powiesz. - mówił spokojnym głosem.
- A co chciałbyś usłyszeć ? - podchodziłam coraz bliżej niego mówiąc.
- Cokolwiek.
- Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Różnie miedzy nami bywało, a teraz między mną a Piotrkiem jest jakoś dziwnie. Nie wiem co mam myśleć, ale przyznam że czuje coś do ciebie. - stałam przed nim i wpatrywałam sie w jego oczy. Na jego twarzy pojawił sie uśmiech. Chciał coś powiedzieć, ale zdążyłam go uprzedzić.
- Ale z Piotrkiem nadal coś mnie łączy i to coś jest całkiem silne.
- Na pewno to coś można przerwać - powiedział zeskakując z blatu.
- Wszystko można przerwać, jeśli się chce.
- Ja chcę. Bardzo chcę. - staliśmy na wprost siebie. Podszedł bardzo blisko mnie i wyszeptał mi do ucha - bardzo, bardzo, bardzo chcę. Roześmiałam się. Znów nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Nawzajem patrzylismy sobie na usta. Oboje tego chcieliśmy. Zaczęłam unosić sie na palcach w górę, aby dosięgnąć jego ust. Brakowało dwóch centymetrów. Zadzwonił telefon.
- To Piotrek, musze odebrac przepraszam. - wysunełam sie z jego objęć i nacisnęłam zielona słuchawkę. Rozmawialismy dosłownie 3 minuty.
- Bedzie w domu rano o piatej - odpowiedziałam odwracając się w jego stronę. Powolnym krokiem podszedł do mnie.
- Jest 23, więc do piatej mamy sporo czasu - odparł po czym namiętnie oddał pocałunek.
_________________________________________________________________________________ Dziś krótko. Niestety pisałam tego posta troche "na raty" i może byc troche niespójności :D Patrycja.
- Wiki ! Będę ojcem ! Będę miał dziecko ! Wiktoria ! - stal przede mną i krzyczał w niebogłosy. Nie pozwolił mi dojść do słowa. Nagle dołączyła do nas Zuza. Uważnie ją obserwowałam. Nie okazywała tak wielkiej radości jak Michał.
- Zuza jakie dziecko ? O co chodzi ? - pytałam niedoinformowana.
- Bylam u ginekologa i jestem w ciąży - mówiła to z takim spokojem. Jakby nie robiło jej to żadnej różnicy. Osobiście nie lubiłam dzieci, ale jej obojętność i udawana radość przerażała mnie. Wiedziałam, że niczego się nie dowiem jak będzie w pobliżu Winiarski, dlatego zostało mi tylko czekanie. Piotrek wyjechał na tydzień do jakiegoś ośrodka wypoczynkowego, więc ciągle siedziałam w domu. Ten wieczór tez miałam spędzić z jakimś filmem, ale zadzwonił Zbyszek. Pytał czy wyjdę z nim gdzieś, jak dobrzy koledzy. Zgodziłam się bo i tak nic lepszego nie miałam do roboty. Poszliśmy na ściankę wspinaczkową. Mieliśmy spotkać się juz na miejscu.
- Cześć, gotowa ? - spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem, a mnie aż gęsia skórka sie pojawiła rękach.
- Oczywiście - odpowiedziałam radośnie. Po chwili przyszedł do nas instruktor i wytłumaczył nam co mamy robić w danej sytuacji. Założyliśmy na siebie uprzęże i zaczęliśmy sie wspinać. Było świetnie . Dobrze razem się bawiliśmy w swoim towarzystwie. Nie sądziłam, że mogę go polubić. Na ściance spędziliśmy dwie godziny.
- Dzięki, że mnie namówiłeś. Na prawde dobrze się bawiłam. - staliśmy na chodniku i rozmawialiśmy.
- Przestań, nie masz za co dziękować. To ja sie cieszę, że ze mną wyszłaś. - mówił z wielką radością.
- Dobra nie bądź już taki skromny. Późno już sie robi, będę lecieć.
- Czekaj, czekaj. Odwiozę cię. - objął moje ramię i szeroko sie uśmiechał. Poszliśmy w stronę auta. Rozmawialiśmy o sylwestrze, kiedy zauważyłam, że skręciliśmy w lewo a nie w prawo. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, ale on udawał, że wszystko jest dobrze. Nie pytałam gdzie jedziemy, byłam ciekawa co tym razem wymyślił.
- No, to jestesmy na miejscu - powiedział odpinając pasy.
- A moge wiedziec co to za miejsce ?
- Tak. To blok w którym mieszkam. Nie zadawaj pytań tylko chodź - wyciągnął swoją ręke w moja strone i czekał, aż podam mu swoją dłoń. Lekko się uśmiechnęłam i wysiadłam z samochodu. Jechaliśmy windą na 6 piętro. Otworzył drzwi i zaprosił do środka. Pomógł mi ściągnąć płaszcz i zaprowadził mnie do kuchni.
- Ładnie tu masz - powiedziałam siadając do stołu - teraz powiesz mi po co mnie tu przywiozłeś ?
- Jeszcze się nie domysliłaś ?
- Niestety, czekam aż mnie oświecisz. - uśmiechnęłam rozsiadając się wygodnie.
- Po prostu, chciałem porozmawiać. - usiadł przy stole naprzeciw mnie.
- Porozmawiac o czym ?
- O wszystkim. O siatkówce, pogodzie, o mnie, o tobie ..
- O mnie, o tobie . Co masz konkretnego na mysli ?
- Bo .. Nie zauważyłaś, że ostatnio dobrze nam sie ze soba rozmawia ?
- Zauważyłam.
- No właśnie. Juz od jakiegos czasu jest miedzy nami cos takiego, co nie pozwala mi spać. - słuchałam jak do mnie mówił i czułam jak robi mi się ciepło na sercu. - Wiktoria nie obraź się na mnie, ale jak Piotrek mógł cię zostawić tutaj, a sam pojechał do jakiegos spa. Nie rozumiem tego.
- Ale Zbyszek, my to razem ustaliliśmy, że ja zostaje. Nie miałam ochoty tam jechać.
- Ja uważam, że taka dziewczynę jak ty trzeba pilnowac jak oka w głowie. On nie docenia tego co ma. - nachylił sie w moja stronę patrząc mi głęboko w oczy.
- Zbyszek może powiedz mi od razu o co ci chodzi, a nie kręcisz - uśmiechnęłam się.
- Masz rację. Ale obiecaj mi, że nie bedziesz się śmiała.
- Obiecuje.
- Ja sie chyba nadzwyczajnie w tobie zakochałem - patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem i powoli na jego policzkach zaczęły pojawiać sie rumieńce jak nastolatkowi. - Widzisz, nawet się rumienię przez ciebie. - wstał z krzesła i podszedł do zlewu przemywając twarz. Uśmiechnęłam się, ale on tego nie widział. W głowie ciągle miałam słowa wypowiedziane przez niego. Z ust Piotrka juz dawno nie usłyszałam miłych słów na mój temat. Dziwnie się poczułam, kiedy pomyślałam o Piotrku. Kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam jak Zbyszek siedzi na blacie z założonymi rękami i macha nogami patrząc na mnie.
- Czego sie tak patrzysz ? - zapytałam wstając z miejsca.
- Czekam aż coś powiesz. - mówił spokojnym głosem.
- A co chciałbyś usłyszeć ? - podchodziłam coraz bliżej niego mówiąc.
- Cokolwiek.
- Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Różnie miedzy nami bywało, a teraz między mną a Piotrkiem jest jakoś dziwnie. Nie wiem co mam myśleć, ale przyznam że czuje coś do ciebie. - stałam przed nim i wpatrywałam sie w jego oczy. Na jego twarzy pojawił sie uśmiech. Chciał coś powiedzieć, ale zdążyłam go uprzedzić.
- Ale z Piotrkiem nadal coś mnie łączy i to coś jest całkiem silne.
- Na pewno to coś można przerwać - powiedział zeskakując z blatu.
- Wszystko można przerwać, jeśli się chce.
- Ja chcę. Bardzo chcę. - staliśmy na wprost siebie. Podszedł bardzo blisko mnie i wyszeptał mi do ucha - bardzo, bardzo, bardzo chcę. Roześmiałam się. Znów nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Nawzajem patrzylismy sobie na usta. Oboje tego chcieliśmy. Zaczęłam unosić sie na palcach w górę, aby dosięgnąć jego ust. Brakowało dwóch centymetrów. Zadzwonił telefon.
- To Piotrek, musze odebrac przepraszam. - wysunełam sie z jego objęć i nacisnęłam zielona słuchawkę. Rozmawialismy dosłownie 3 minuty.
- Bedzie w domu rano o piatej - odpowiedziałam odwracając się w jego stronę. Powolnym krokiem podszedł do mnie.
- Jest 23, więc do piatej mamy sporo czasu - odparł po czym namiętnie oddał pocałunek.
_________________________________________________________________________________ Dziś krótko. Niestety pisałam tego posta troche "na raty" i może byc troche niespójności :D Patrycja.
sobota, 7 grudnia 2013
Rozdział XXIV
Od czasu kiedy pogodziłam się z Michałem minęły dobre 2 miesiące. Teraz za oknem zima lekko prószy śnieg, którego jest już dość sporo. Za niedługo zacznie się jak co roku świąteczna gorączka. Jednak zostało jeszcze sporo czasu. 6 grudnia obudził mnie telefon, tak jak podejrzewałam był to Winiar.
-Cześć kochanie, pewnie cię obudziłem ale czas wstawać-mówił swoim przemiłym głosem
-Właśnie miałam zamiar wstawać.-oczywiście kłamałam, gdyby nie zadzwonił pewnie spałabym jeszcze przez jakieś 2 godziny.
-Kłamczucha. No ale dobra co dzisiaj robimy?
-Michaś ja jeszcze z łóżka nie wstałam a ty już co robimy.
-No wymyśl coś proszę.
-Dobra musisz gdzieś ze mną pójść, bądź pod blokiem o 14.
-Dobrze będę, to do zobaczenia.
-Paa.-rozłączyłam się i powoli wstałam z łóżka, znów miałam mdłości, pobiegłam szybko do łazienki, ale nie zwymiotowałam. Zrobiłam sobie kawę i coś do zjedzenia. Wiki nie było, tak więc nie było kłótni o łazienkę. Ogarnęłam twarz, związałam włosy i się przebrałam. O 14 zeszłam pod blok, gdzie czekał już Michał. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy.
-No to gdzie jedziemy?-podałam mu ulicę adres i ruszyliśmy. Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Była to prywatna przychodnia.
-Ej Zuzia czy ty jesteś na coś chora?-był tak przejęty, że prawie wybuchnęłam śmiechem.
-Spokojnie to raczej nie choroba, musisz iść ze mną do ginekologa.
-Czy ty podejrzewasz, że jesteś?
-No spóźnia mi się i mam mdłości. Dobra chodźmy bo się spóźnimy.-Wysiedliśmy i udaliśmy się do budynku. Do ginekologa nie było kolejki więc weszliśmy do gabinetu. Tam przywitała nas bardzo miła pani doktor. Badania trwały jakieś 25 minut, może trochę więcej. Potem usiedliśmy na krześle i słuchaliśmy co mówi pani doktor.
-No to gratulacje będziecie mieć dziecko.-w pierwszym momencie te słowa do mnie nie dotarły, jednak kiedy zobaczyłam uśmiechniętą twarz Michała wszystko zrozumiałam. Winiar był tak szczęśliwy, a ja nie byłam pewna czy to jego dziecko. Udawałam że się cieszę a tak na prawdę byłam zmartwiona. Wróciliśmy do domu, Michał pierwszy zaczął się chwalić. Wszystkim gadał, że będzie tatusiem, na mojej twarzy widniał nieszczery uśmiech.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Cześć wszystkim :) Przepraszam, że post jest tak krótki ale nie jestem w formie do pisania. We wtorek próbne testy, i już mam stresa -.- A czy któraś z was też we wtorek pisze? Pozdrawiam serdecznie Martyna <3
-Cześć kochanie, pewnie cię obudziłem ale czas wstawać-mówił swoim przemiłym głosem
-Właśnie miałam zamiar wstawać.-oczywiście kłamałam, gdyby nie zadzwonił pewnie spałabym jeszcze przez jakieś 2 godziny.
-Kłamczucha. No ale dobra co dzisiaj robimy?
-Michaś ja jeszcze z łóżka nie wstałam a ty już co robimy.
-No wymyśl coś proszę.
-Dobra musisz gdzieś ze mną pójść, bądź pod blokiem o 14.
-Dobrze będę, to do zobaczenia.
-Paa.-rozłączyłam się i powoli wstałam z łóżka, znów miałam mdłości, pobiegłam szybko do łazienki, ale nie zwymiotowałam. Zrobiłam sobie kawę i coś do zjedzenia. Wiki nie było, tak więc nie było kłótni o łazienkę. Ogarnęłam twarz, związałam włosy i się przebrałam. O 14 zeszłam pod blok, gdzie czekał już Michał. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy.
-No to gdzie jedziemy?-podałam mu ulicę adres i ruszyliśmy. Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Była to prywatna przychodnia.
-Ej Zuzia czy ty jesteś na coś chora?-był tak przejęty, że prawie wybuchnęłam śmiechem.
-Spokojnie to raczej nie choroba, musisz iść ze mną do ginekologa.
-Czy ty podejrzewasz, że jesteś?
-No spóźnia mi się i mam mdłości. Dobra chodźmy bo się spóźnimy.-Wysiedliśmy i udaliśmy się do budynku. Do ginekologa nie było kolejki więc weszliśmy do gabinetu. Tam przywitała nas bardzo miła pani doktor. Badania trwały jakieś 25 minut, może trochę więcej. Potem usiedliśmy na krześle i słuchaliśmy co mówi pani doktor.
-No to gratulacje będziecie mieć dziecko.-w pierwszym momencie te słowa do mnie nie dotarły, jednak kiedy zobaczyłam uśmiechniętą twarz Michała wszystko zrozumiałam. Winiar był tak szczęśliwy, a ja nie byłam pewna czy to jego dziecko. Udawałam że się cieszę a tak na prawdę byłam zmartwiona. Wróciliśmy do domu, Michał pierwszy zaczął się chwalić. Wszystkim gadał, że będzie tatusiem, na mojej twarzy widniał nieszczery uśmiech.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Cześć wszystkim :) Przepraszam, że post jest tak krótki ale nie jestem w formie do pisania. We wtorek próbne testy, i już mam stresa -.- A czy któraś z was też we wtorek pisze? Pozdrawiam serdecznie Martyna <3
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Rozdział XXIII
Tak bardzo mi ulżyło jak Zuza powiedziała, ze pogodzila sie z Michałem. Kamień spadł mi z serca. Tak jakby zachciało mi się żyć. Pogoniłam chłopaków do domu i sama położyłam się spać. Gdy rano wstałam pobiegać, Zuza już nie spała. Zdziwilo mnie to, ale nie pytałam.
- Idę trochę pobiegać ! - oznajmiłam.
- Dobrze, czekam ! - krzyknęła głosno gdy zamykalam drzwi.
Włożyłam słuchawki w uszy i ruszyłam w stronę parku. W pewnej chwili zrobiło mi się słabo. Usiadlam na ławce i przeglądałam swoją playliste.
- A ty znowu tutaj. - powiedział wysoki brunet siadając obok mnie.
- Kilogramy same się nie wybiegają - uśmiechnęłam sie mróżąc oczy od słońca.
- Ahahaha teraz to żeś powiedziała.
- No co ? Taka prawda.
- Dobra słuchaj ... Dałabyś się gdzieś zaprosić może ?
- Zwariowałeś. Dobrze wiesz, ze jestem z Piotrkiem to zadajesz głupie pytania. - zdenerwował mnie. Ciągle chce wszystko zrobić na siłę.
- Wiedziałem, ze to powiesz. No ale to nie musi byc od razu jakas randka.
- U ciebie zawsze jest randka. Z resztą, jak chcesz cos mi powiedziec to mow teraz, przecież nikt nas nie slyszy - oparłam sie o oparcie ławki, wyciągnęłam nogi w strone słońca i czekalam na odpowiedz Zbyszka.
- Okej jak chcesz. Chciałem ci powiedzieć, że ja wiem co się stało.
- Ale co miało się stać ? - zaśmiałam się. Rozbawił mnie tą swoją tajemniczością. Smiałam się, ale zauważyłam, że on to traktuje poważnie - Zbyszek ? O co chodzi ? - wyprostowałam się i czekalam aż wydusi z siebie jakieś słowo. Milczał.
- Głuchy jesteś ? Pytam się o co chodzi ?!
- Noc po imprezie. O to chodzi. - miał kamienną twarz. Zero jakichkolwiek uczuć na twarzy. Wpatrywałam się w niego i zastanawialam się co on wie.
- Co wiesz ? - zapytałam ze spokojem w głosie.
- Wszystko. - odparł. Ze złości zaczęło robic mi sie gorąco.
- Więc dlaczego kłamałeś mówiąc, że nic nie pamiętasz ?
- Domyśl się.
- Niestety jestem aż tak głupia, że nie myśle. Powiedz o co chodzi ! - powoli zaczęłam unosić głos.
- Nie mowiłem nic bo był Piotrek. - mówiąc, ciągle patrzył mi w oczy.
- Co z tego ? - nic już nie rozumiałam.
- To, że w tamtą noc nie było żadnego trójkąta. - zmarszczyłam brwi i ciągle analizowałam zdanie, które przed chwilą powiedział.
- Czyli nic się nie wydarzyło ! O Boże dziękuję. - odetchnęłam z ulgą. Bardzo się ucieszyłam, ale Zbyszek ciągle miał nijaki wyraz twarzy. Niepokoiło mnie to.
- Hej, co jest ? - przysunęłam się bliżej niego.
- Powiem ci, ale musisz mi obiecać, że mnie nie zabijesz.
- Dobra, dobra. Mów. - nie mogłam się doczekać, aż wszystkiego się dowiem.
- Bo ... Dobra powiem od razu. Wróciliśmy z klubu i zrobiliśmy to. Tylko ja i ty. Bez Pita. - odetchnął z ulgą. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nosiło mnie. Miałam ochotę wstać i zacząć krzyczeć. Powstrzymywała mnie tylko świadomość, że jestem w parku gdzie jest pełno ludzi. Zaczęło zbierać mi się na płacz. Schowałam twarz w dłoniach i głęboko oddychałam. Wiedziałam, że zaraz wybuchnę płaczem. Poczułam jak Zbyszek obejmuje mnie w pasie. Chciałam się odsunąć, ale miałam taką niemoc.
- Posłuchaj, nikomu nie powiem.
- I co mi z tego ?! - mówiłam łamiącym się głosem. - Ja musze mu o tym powiedzieć. Nie mam zamiaru go okłamywać. Najwyżej mnie zostawi, nie będę mieć mu za złe. - wstałam z ławki i powoli szłam w stronę domu. Nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć. Wódka mnie nie usprawiedliwiała.
- Wiktoria ! - odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Bartmana. Nie czekałam aż dobiegnie. Szłam dalej. Poczułam jak łapie mnie za rękę. Stał na przeciw mnie i czekał aż się uspokoję.
- Proszę cię, zostaw mnie. - powiedziałam cicho.
- Nie mogę. Przykro mi, ale nie mogę - zbliżył się, przystawił swoją głowę do mojej i ostrożnie zaczął mnie całować. Było zimno a ja czułam na sobie ciepło, które biło od niego. Przywarł mnie do drzewa a nasze języki wpadły w wolny, nieustępliwy rytm.
- Nie .. - odepchnęłam go od siebie - przepraszam .. - szybko pobiegłam do domu. Wbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi i od razu skierowałam sie do swojego pokoju. Musiałam to wszystko na spokojnie przemyśleć. Znowu.
------------------------------------------------------------------------------------------No i kolejny post za nami :-). Taki trochę ponury, ale musi być, żeby później był wesoły ;3 Pozdrawiam Patrycja :)
- Idę trochę pobiegać ! - oznajmiłam.
- Dobrze, czekam ! - krzyknęła głosno gdy zamykalam drzwi.
Włożyłam słuchawki w uszy i ruszyłam w stronę parku. W pewnej chwili zrobiło mi się słabo. Usiadlam na ławce i przeglądałam swoją playliste.
- A ty znowu tutaj. - powiedział wysoki brunet siadając obok mnie.
- Kilogramy same się nie wybiegają - uśmiechnęłam sie mróżąc oczy od słońca.
- Ahahaha teraz to żeś powiedziała.
- No co ? Taka prawda.
- Dobra słuchaj ... Dałabyś się gdzieś zaprosić może ?
- Zwariowałeś. Dobrze wiesz, ze jestem z Piotrkiem to zadajesz głupie pytania. - zdenerwował mnie. Ciągle chce wszystko zrobić na siłę.
- Wiedziałem, ze to powiesz. No ale to nie musi byc od razu jakas randka.
- U ciebie zawsze jest randka. Z resztą, jak chcesz cos mi powiedziec to mow teraz, przecież nikt nas nie slyszy - oparłam sie o oparcie ławki, wyciągnęłam nogi w strone słońca i czekalam na odpowiedz Zbyszka.
- Okej jak chcesz. Chciałem ci powiedzieć, że ja wiem co się stało.
- Ale co miało się stać ? - zaśmiałam się. Rozbawił mnie tą swoją tajemniczością. Smiałam się, ale zauważyłam, że on to traktuje poważnie - Zbyszek ? O co chodzi ? - wyprostowałam się i czekalam aż wydusi z siebie jakieś słowo. Milczał.
- Głuchy jesteś ? Pytam się o co chodzi ?!
- Noc po imprezie. O to chodzi. - miał kamienną twarz. Zero jakichkolwiek uczuć na twarzy. Wpatrywałam się w niego i zastanawialam się co on wie.
- Co wiesz ? - zapytałam ze spokojem w głosie.
- Wszystko. - odparł. Ze złości zaczęło robic mi sie gorąco.
- Więc dlaczego kłamałeś mówiąc, że nic nie pamiętasz ?
- Domyśl się.
- Niestety jestem aż tak głupia, że nie myśle. Powiedz o co chodzi ! - powoli zaczęłam unosić głos.
- Nie mowiłem nic bo był Piotrek. - mówiąc, ciągle patrzył mi w oczy.
- Co z tego ? - nic już nie rozumiałam.
- To, że w tamtą noc nie było żadnego trójkąta. - zmarszczyłam brwi i ciągle analizowałam zdanie, które przed chwilą powiedział.
- Czyli nic się nie wydarzyło ! O Boże dziękuję. - odetchnęłam z ulgą. Bardzo się ucieszyłam, ale Zbyszek ciągle miał nijaki wyraz twarzy. Niepokoiło mnie to.
- Hej, co jest ? - przysunęłam się bliżej niego.
- Powiem ci, ale musisz mi obiecać, że mnie nie zabijesz.
- Dobra, dobra. Mów. - nie mogłam się doczekać, aż wszystkiego się dowiem.
- Bo ... Dobra powiem od razu. Wróciliśmy z klubu i zrobiliśmy to. Tylko ja i ty. Bez Pita. - odetchnął z ulgą. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nosiło mnie. Miałam ochotę wstać i zacząć krzyczeć. Powstrzymywała mnie tylko świadomość, że jestem w parku gdzie jest pełno ludzi. Zaczęło zbierać mi się na płacz. Schowałam twarz w dłoniach i głęboko oddychałam. Wiedziałam, że zaraz wybuchnę płaczem. Poczułam jak Zbyszek obejmuje mnie w pasie. Chciałam się odsunąć, ale miałam taką niemoc.
- Posłuchaj, nikomu nie powiem.
- I co mi z tego ?! - mówiłam łamiącym się głosem. - Ja musze mu o tym powiedzieć. Nie mam zamiaru go okłamywać. Najwyżej mnie zostawi, nie będę mieć mu za złe. - wstałam z ławki i powoli szłam w stronę domu. Nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć. Wódka mnie nie usprawiedliwiała.
- Wiktoria ! - odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Bartmana. Nie czekałam aż dobiegnie. Szłam dalej. Poczułam jak łapie mnie za rękę. Stał na przeciw mnie i czekał aż się uspokoję.
- Proszę cię, zostaw mnie. - powiedziałam cicho.
- Nie mogę. Przykro mi, ale nie mogę - zbliżył się, przystawił swoją głowę do mojej i ostrożnie zaczął mnie całować. Było zimno a ja czułam na sobie ciepło, które biło od niego. Przywarł mnie do drzewa a nasze języki wpadły w wolny, nieustępliwy rytm.
- Nie .. - odepchnęłam go od siebie - przepraszam .. - szybko pobiegłam do domu. Wbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi i od razu skierowałam sie do swojego pokoju. Musiałam to wszystko na spokojnie przemyśleć. Znowu.
------------------------------------------------------------------------------------------No i kolejny post za nami :-). Taki trochę ponury, ale musi być, żeby później był wesoły ;3 Pozdrawiam Patrycja :)
niedziela, 1 grudnia 2013
Rozdział XXII
Wika wróciła przed południem, po wyjaśnieniach wynikło, że była na imprezie i została razem z Piotrkiem w hotelu. Dla mnie ta noc była ważna, oraz nieprzespana. Tej nocy myślałam o wszystkim, o Michale i Kubiaku. O rzekomej zdradzie, której tak na prawdę nie byłam pewna. Uświadomiłam sobie, że Michał jest najwspanialszą osobą jaką spotkałam w życiu. Postanowiłam do niego zadzwonić. Umówiliśmy się na 20 w kawiarni gdzie po raz pierwszy się spotkaliśmy. Już o 18 byłam gotowa, założyłam czarną sukienkę, do tego buty na koturnie. Włosy związałam w koka i narzuciłam na siebie jakiś płaszczyk. Na miejscu byłam już o 19, usiadłam przy stoliku i czekałam. Michał był równo o 20. Nieśmiało podszedł do stolika, wstałam i ucałowałam go w policzek.
-Ładnie wyglądasz-powiedział zmarnowanym głosem.
-Dziękuję. Chcesz kawę? Przepraszam, że już sobie zamówiłam, ale trochę już tutaj siedzę i..-Uświadomiłam, że ze stresu zaczynam bezsensownie gadać.
-Nie dzięki, powiedz po co chciałaś się spotkać.-Takiego Michała nie znałam był niemiły i pretensjonalny.
-Chciałam porozmawiać o tym wszystkim co się zdarzyło. Michał przepraszam.-po moim policzku spłynęła łza. Jednak Winiar ani drgnął, siedział wpatrzony w moje oczy i słuchał. Słuchał wszystkiego co mówiłam, o tym jak bardzo żałuję naszej rozłąki, o tym jak źle się zachowywałam i o tym że jak bardzo za nim tęsknię.
-Ale to chyba nie ty powinnaś przepraszać tylko ja-wydusił z siebie po długiej ciszy.
-Wiesz uświadomiłam sobie jak bardzo cię raniłam moim głupim zachowaniem.
-Nie zdradziłem cię. Nie wiem nawet jak mogłaś o tym pomyśleć, tylko ją przytulałem, to ona rzuciła się na mnie kiedy zauważyła ciebie w drzwiach, nie chciałem tego pocałunku. Nic dla mnie nie znaczył. Pewnie i tak nic nie zrozumiesz...-chciał jeszcze mówić ale mu przerwałam
-Rozumiem Michał rozumiem.-Po wpadce z Kubiakiem rozumiałam wszystko dobrze wiedziałam jak sie czuł.
-Czyli mi wybaczysz?-na jego twarzy w końcu pojawił się uśmiech.
-Oczywiście Michał.-Podszedł i mnie przytulił, a ja ryczałam jak głupia, jednocześnie się śmiejąc. Dopiliśmy kawy, zjedliśmy ciastko i cieszyliśmy się sobą. Potem poszliśmy na spacer, szliśmy przez uliczki wtuleni w siebie. Tak bardzo brakowało mi tej bliskości, tego poczucia drugiej osoby. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Michał odwiózł mnie pod blok i namiętnie pocałował. Potem wyszeptał do ucha najpiękniejsze słowa "Kochanie dobrze, że już jesteś". Z moich oczu po raz kolejny popłynęła łza. W mieszkaniu zastałam Wikę Piotrka i jeszcze jednego mężczyznę. Był to Zbyszek Bartman.
-No witam wszystkich-powiedziałam z usmiechem na twarzy.
-A ty co taka szczęśliwa?-z zaciekawieniem pytał Piotrek.
-Pogodziłam się z Michałem.
-To świetnie- z podekscytowaniem powiedziała Wika i mocno mnie przytuliła.
-No też się cieszę. A może przedstawicie mnie panu?-oczyma wskazałam na Bartmana siedzącego na kanapie.
-No więc to Zbyszek a to Wika.-przywitaliśmy się potem zrobiłam sobie herbatę i poszłam do siebie, ponieważ oni rozmawiali na jakiś "poważny" temat i nie chciałam im przeszkadzać. Napisałam Michałowi "dobranoc :*" i położyłam się spać. Na szczęście tym razem usnęłam z uśmiechem na twarzy, a nie z łzami w oczach.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Witam wszystkich :) Mam nadzieję, że posty będą pojawiały sie co tydzień, jednak nie mogę tego obiecać. Mam nadzieję, że ten się spodoba. Pozdrawiam Martyna <3
-Ładnie wyglądasz-powiedział zmarnowanym głosem.
-Dziękuję. Chcesz kawę? Przepraszam, że już sobie zamówiłam, ale trochę już tutaj siedzę i..-Uświadomiłam, że ze stresu zaczynam bezsensownie gadać.
-Nie dzięki, powiedz po co chciałaś się spotkać.-Takiego Michała nie znałam był niemiły i pretensjonalny.
-Chciałam porozmawiać o tym wszystkim co się zdarzyło. Michał przepraszam.-po moim policzku spłynęła łza. Jednak Winiar ani drgnął, siedział wpatrzony w moje oczy i słuchał. Słuchał wszystkiego co mówiłam, o tym jak bardzo żałuję naszej rozłąki, o tym jak źle się zachowywałam i o tym że jak bardzo za nim tęsknię.
-Ale to chyba nie ty powinnaś przepraszać tylko ja-wydusił z siebie po długiej ciszy.
-Wiesz uświadomiłam sobie jak bardzo cię raniłam moim głupim zachowaniem.
-Nie zdradziłem cię. Nie wiem nawet jak mogłaś o tym pomyśleć, tylko ją przytulałem, to ona rzuciła się na mnie kiedy zauważyła ciebie w drzwiach, nie chciałem tego pocałunku. Nic dla mnie nie znaczył. Pewnie i tak nic nie zrozumiesz...-chciał jeszcze mówić ale mu przerwałam
-Rozumiem Michał rozumiem.-Po wpadce z Kubiakiem rozumiałam wszystko dobrze wiedziałam jak sie czuł.
-Czyli mi wybaczysz?-na jego twarzy w końcu pojawił się uśmiech.
-Oczywiście Michał.-Podszedł i mnie przytulił, a ja ryczałam jak głupia, jednocześnie się śmiejąc. Dopiliśmy kawy, zjedliśmy ciastko i cieszyliśmy się sobą. Potem poszliśmy na spacer, szliśmy przez uliczki wtuleni w siebie. Tak bardzo brakowało mi tej bliskości, tego poczucia drugiej osoby. Byłam szczęśliwa jak nigdy. Michał odwiózł mnie pod blok i namiętnie pocałował. Potem wyszeptał do ucha najpiękniejsze słowa "Kochanie dobrze, że już jesteś". Z moich oczu po raz kolejny popłynęła łza. W mieszkaniu zastałam Wikę Piotrka i jeszcze jednego mężczyznę. Był to Zbyszek Bartman.
-No witam wszystkich-powiedziałam z usmiechem na twarzy.
-A ty co taka szczęśliwa?-z zaciekawieniem pytał Piotrek.
-Pogodziłam się z Michałem.
-To świetnie- z podekscytowaniem powiedziała Wika i mocno mnie przytuliła.
-No też się cieszę. A może przedstawicie mnie panu?-oczyma wskazałam na Bartmana siedzącego na kanapie.
-No więc to Zbyszek a to Wika.-przywitaliśmy się potem zrobiłam sobie herbatę i poszłam do siebie, ponieważ oni rozmawiali na jakiś "poważny" temat i nie chciałam im przeszkadzać. Napisałam Michałowi "dobranoc :*" i położyłam się spać. Na szczęście tym razem usnęłam z uśmiechem na twarzy, a nie z łzami w oczach.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Witam wszystkich :) Mam nadzieję, że posty będą pojawiały sie co tydzień, jednak nie mogę tego obiecać. Mam nadzieję, że ten się spodoba. Pozdrawiam Martyna <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)