Od sylwestra minęło kilka dni. Przez cały ten czas na moim palcu widnieje pierścionek. Ściągam go tylko do spania. Wika nie była za bardzo rozmowna na temat jej sylwestra wiem tylko tyle, że spędziła go ze Zbyszkiem. Dzisiaj chyba znów gdzieś z nim poszła, bo kiedy wstałam jej już nie było. Ja ogarnęłam mieszkanie i wybrałam się na zakupy, ponieważ nasza lodówka świeci pustkami. Do sklepu spożywczego daleko nie miałam, kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i wracałam do domu kiedy poczułam straszny ból brzucha. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje, czułam się co raz słabiej a ból się nasilał. W pewnym momencie nie mogła utrzymać się na nogach, upadłam na ziemie i zwijałam się z bólu. Słyszałam, że ktoś podszedł i coś mówił, jednak nic do mnie nie docierało, nie mogłam się wyprostować ani porządnie złapać oddechu.
-Zaraz przyjedzie pogotowie-usłyszałam głos obcej kobiety. Pokiwałam głową i nic nie mówiłam. Czułam strach i zaniepokojenie, łzy spływały po moich policzkach co raz częściej. Przyjechała karetka, ratownik medyczny coś mówił potem położyli mnie na czymś strasznie niewygodnym. Po około dwóch godzinach leżałam na szpitalnym łóżku po serii badań i dużej dawce leków przeciwbólowych. Czekałam na panią ginekolog. Kiedy stanęła w drzwiach serce mi zamarło, podeszła bliżej i złapała mnie za rękę.
-Bardzo mi przykro, ale dziecko nie żyje.-Te słowa dotarły do mnie po kilkunastu sekundach.
-Ale dlaczego, przecież nic mi się nie stało, robiłam wszystko co pani kazała-mówiłam przez łzy.
-Wiem najprawdopodobniej dziecko miało za słabe serduszko. Czasem się to zdarza. Proszę się nie martwić, będzie mogła mieć pani dzieci. Teraz muszę iść, zostanie pani tutaj do jutra. Proszę odpocząć i starać się bardzo nie przejmować i niech przyjdzie pani do mnie za dwa tygodnie zobaczymy czy wszystko w porządku.-kiedy wyszła, moja twarz była zalana łzami. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Michała, powiedziałam, że jestem w szpitalu i żeby przyjechał. Był po 10 minutach.
-Zuzia co się stało-przykląkł obok mojego łóżka i złapał mnie za rękę.
-Dziecko zmarło. Miało za słabe serce.-wybuchłam płaczem, nawet nie wiem czy to był płacz to raczej była histeria. Po policzku Michała spłynęła łza.
-Kochanie nie płacz, słyszysz?-mówił i jednocześnie wycierał moje mokre policzki.
-Przepraszam. Mam oddać pierścionek?
-Oszalałaś do reszty?!
-No oświadczyłeś mi się bo mieliśmy mieć razem dziecko.
-Nie nie oświadczyłeś ci się dlatego. Zrobiłem to, ponieważ zależy mi na tobie i cię kocham. Nie wiem jak mogłaś tak pomyśleć.-był oburzony moimi słowami, wziął taboret usiadł na niego i znów chwycił moją dłoń. Ucałował ją i mówił dalej.-Nie płacz już. Zobaczysz jeszcze będziemy mieli gromadkę dzieci, będziemy mieszkali w pięknym domu, ale przecież jeszcze mamy na to czas.
-Czyli nie chciałeś tego dziecka?
-Chciałem nawet nie wiesz jak bardzo, ale jesteśmy jeszcze młodzi, jeszcze będziemy mieć dzieci obiecuję ci to.-trochę uspokoiłam się po tych słowach. Napisałam do Wiktorii, że jestem w szpitalu. Chciała przyjechać, ale wyjaśniłam jej co się stało i napisałam, że jest przy mnie Michał i poprosiłam ją żeby nie przyjeżdżała. Nie chciałam słuchać kolejne osoby, która będzie mówiła mi, żebym nie płakała. Michał ugadał się z pielęgniarkami i pozwoliły mu zostać na noc, ponieważ byłam sama na sali. Następnego dnia około 15 dostałam wypis.
-To na co teraz masz ochotę? Zrobię wszystko co będziesz chciała.
-Mam ochotę się upić nic więcej.
-Dobra ale upijemy się u mnie, Piotrka dalej nie ma a nie chcę łazić po jakiś barach.
-Zgoda.-udaliśmy się do jego mieszkania, po drodze kupiliśmy dużo alkoholu. Usiedliśmy na podłodze i zabraliśmy sie za wino.
-Za słabe-powiedziałam kiedy wypiliśmy butelkę trunku.
-To idę po kieliszki i jakąś zapitkę.-w między czasie Winiar rozpalił w kominku.Potem wypiliśmy całą gorzką żołądkową. Złym pomysłem było mieszanie alkoholów. Na ziemi co jakiś czas lądowała kolejna pusta butelka po piwie.
-Zuzia może już starczy.-wybełkotał Michał.
-Ostatnia kolejka-wymamrotałam i nalałam do kieliszków wódkę. Z jednej kolejki zrobiło się osiem. Nie miałam siły już pić. Robiło mi się co raz bardziej niedobrze.
-Teraz wystarczy.-powiedziałam i położyłam się na ziemi.
-To co idziemy spać?
-Nie-powiedziałam stanowczo
-A co chcesz robić?! Ja już nie piję-powiedział zrezygnowany siatkarz.
-Pieprzmy się.-na jego twarzy widziałam rozczarowanie. Rzuciłam sie na niego, po alkoholu nie panowałam nad sobą. Na początku tonęliśmy w pocałunkach, potem robiło sie co raz goręcej. Chcieliśmy sie przenieść do sypialni, jednak droga była zbyt długa,a nasze nogi co raz bardziej się plątały. Oparliśmy się o ścianę, Michał całował moją szyję bardzo namiętnie ja delikatnie przygryzałam jego ucho. Potem pozbył się mojej koszulki i stanika. Wtedy nie całował tylko szyi, w szybkim tempie byliśmy całkiem nadzy. Żadne z nas nie chciało być delikatne, drapałam jego plecy pozostawiając długie sznyty. Podczas stosunku nie hamowałam się a rozkoszowałam. Nie starałam się być cicho tylko krzyczałam. Nie myślałam o tym, że za ścianą są sąsiedzi, ani o tym, że usłyszy mnie cały blok. Oboje wyładowywaliśmy się na sobie, nasz smutek, żal i złość. Na koniec Michał gorąco mnie pocałował i na rękach zaniósł do łóżka. Tam spaliśmy jak niemowlaki.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Końcówka rozdziału to spontan. Raczej nie było tego w planach. Mam nadzieję, że wam sie spodoba i liczę na to że będziecie tu zaglądać co raz częściej. Martyna ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz