niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział XXXIII

Kiedy Wiktoria wyszła z mieszkania natychmiast zadzwoniłam po Michała a następnie oboje wezwaliśmy Zbyszka. Był po 20 minutach.
-Siadaj-zaczęłam kiedy tylko wszedł do mieszkania i wskazałam mu sofę.
-Może tak "cześć Zbyszek jak się czujesz"?-starał sie rozluźnić atmosferę jednak ja byłam nieugięta.
-Nie muszę pytać jak się czujesz bo wiem , że męczy cię kac i pewnie zaraz mi powiesz, żebym nie krzyczała, co wkurwi mnie jeszcze bardziej więc lepiej omińmy to pytanie.-byłam tak zdenerwowana, że chętnie uderzyłabym go w twarz.
-Widzę będzie nieprzyjemnie.-usiadł i i złapał sie za głowę.
-A jak ma być? Czy ty na prawdę nie widzisz co się dzieje z Wiką?! Nie widzisz jak bardzo się zmieniła? Człowieku za niedługo oboje wylądujecie w jakimś AA albo jeszcze lepiej  na odwyku. Nie staraj mi się nawet mówić, że wszystko jest w porządku bo nie jest. Może tobie odpowiada takie życie, ale ona była całkiem inna.
-Wiesz co zachowujesz się jak stara baba robiąca za przyzwoitkę. Skąd wiesz, że takie życie jej nie odpowiada? Może tak jest nam dobrze? O tym nie pomyślałaś bo jesteś sztywniarą, zero zabawy zero luzu. Jesteśmy młodzi chyba powinniśmy się wyszaleć.-w tym momencie aż kipiałam ze złości. Michał na szczęście to zauważył i nie dał mi dojść do słowa, to dobrze bo pewnie powiedziałabym coś czego potem bym żałowała.
-Zbychu czy ty siebie słyszysz? Opowiadasz takie głupoty, że aż szkoda tego słuchać. Oczywiście jesteśmy młodzi, ale to nie znaczy, że codziennie mamy chodzić zalani prawie nie kontaktując. Wiesz, że możesz w ten sposób skończyć z siatkówką tego chcesz?! A jeśli Wiktoria przejrzy na oczy ją też możesz stracić więc lepiej na twoim miejscu bym się poważnie zastanowił, bo picie w niczym ci nie pomoże.-Bartman chyba nie wiedział co powiedzieć. Znów miałam zaczynać moje kazanie, jednak do mieszkania weszła Wiktoria.
-Zbyszek co ty tutaj robisz?-była zdziwiona i rozczarowana.-Nie pomyślałam, że możesz posunąć się aż to tego.-Kierowała te słowa z okropnym wyrzutem.
-Nie mam ochoty znów się kłócić, idę na noc do Michała więc porozmawiajcie sobie. I może choć raz przenocujcie tutaj a nie w jakimś obskurnym hotelu.-Wzięłam torebkę i wyszliśmy z mieszkania.
-Kochanie bardzo mi przykro, ale zaraz mam trening więc nie posiedzę z tobą.-poinformował mnie Michał kiedy staliśmy pod jego blokiem.
-To nic daj mi klucze do mieszkania, ja sie czymś zajmę.-nie miałam ochoty wracać do siebie, więc uznałam, że nawet samotne siedzenie  będzie lepszym rozwiązaniem. Winiarski dał mi klucze i odjechał. Po godzinnym nic nierobieniu postanowiłam wybrać się na jakieś zakupy. W tym celu wybrałam się do galerii. Będąc w croppie w dziale męskim zauważyłam wysokiego rudego mężczyznę nie mógł być to nikt inny tylko Jakub Jarosz.
-Cześc Kuba-przytuliłam go na przywitanie.
-Cześć Zuzia, co tam u ciebie?
-Dużo sie wydarzyło, może pójdziemy na kawę to wtedy porozmawiamy?
-Poszedł bym z wielką chęcią, ale bardzo się śpieszę. Obiecuję, że na kawę się umówimy. A miałem sie pytać jak się spotkam masz jakiś kontakt z Kubiakiem?-zadziwiło mnie to pytanie, już tak dawno nikt o nim nie wspomniał.
-Nie nie rozmawialiśmy ze sobą dość długo. A coś się stało?
-Podobno ma problemy z alkoholem, trener chce go wyrzucić z klubu. Ja muszę lecieć pa Zuzia.-ucałował mój policzek na pożegnanie i w szybkim tempie wyszedł ze sklepu. Ja szybko sięgnęłam za telefon i wybrałam numer Kubiaka.
-Tak?-usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie.
-Cześć Michał z tej strony Zuzia moglibyśmy się spotkać?
-Dziś nie wychodzę z łóżka, mam kaca pewnie już wiesz, że piję i dlatego dzwonisz.
-Mogę przyjechać do ciebie?-nie dawałam za wygraną czułam, że muszę z nim porozmawiać.
-Jeśli musisz.
-Będę za 20 minut.-rozłączyłam się i zadzwoniłam po taksówkę. Kiedy przecisnęliśmy się przez zatłoczone miasto czekałam przez dobre 10 minut aż łaskawy Kubiak podniesie tą swoją szanowną dupę z łóżka i otworzy mi drzwi.
-Jednak przyjechałaś.-kiedy zobaczył mnie w drzwiach przetarł oczy i podciągnął spodenki.
-No jednak tak.-bez zaproszenia weszłam do kuchni i przeżyłam szok. Wszędzie walały się puste butelki jak nie po piwie to po wódce.
-Czyli jednak to prawda jesteś alkoholikiem.-nie uważałam na słowa, wzięłam kosz na śmieci i zabrał się za sprzątanie butelek.
-Szczera jesteś. W ogóle zostaw to nie przyjechałaś tu sprzątać. Właściwie nie wiem po co tutaj przyjechałaś. A teraz zostaw te butelki.-złapał mnie za rękę i zauważył święcący się na niej pierścionek.
-Zaręczyłaś się?-na jego twarzy zawidniał smutek i rozczarowanie.
-Tak Michał oświadczył mi się na sylwestra. Puść mnie chcę skończyć to sprzątać bo wiem, że ty tego nigdy nie zrobisz.-przez cały czas kiedy wrzucałam butelki do śmietnika Michał mnie obserwował. Kiedy skończyłam nie wytrzymałam.
-Dlaczego cały czas się tak na mnie patrzysz?
-Próbuję sobie przypomnieć dlaczego wtedy dałem ci uciec...-na chwilę zamilkł.-Chcesz kawę czy herbatę?-szybko zmienił temat.
-Kawę poproszę.-zrobił dwie kawy i usiedliśmy do stołu.-Teraz musimy poważnie porozmawiać.
-Tak myślałem.
-Czy pijesz przeze mnie?-po raz kolejny byłam bezpośrednia.
-Nie wszystko na tym świecie musi się kręcić wokół ciebie. Ale wiesz co chyba tak. Zostawiłaś mnie wtedy, nie odbierałaś i zacząłem pić. Potem co raz więcej i więcej.
-Mi też nie było łatwo.-rozmawialiśmy strasznie długo powiedziałam mu i ciąży i o tym, że to mogło być jego dziecko. Na początku miał wyrzuty dlaczego mu nie powiedziałam, ale potem zrozumiał. On również mi o wszystkim opowiedział dlaczego pił i jak to wszystko wyglądało. Potem zadzwonił Winiarski powiedział, że jest już w domu. Musiałam się zbierać. Przyjechała taksówka Kubiak oprowadził mnie na dół.
-Musimy się jeszcze spotkać i obiecaj, że weźmiesz się za siebie.
-Obiecuję.-ucałował mnie w policzek i otworzył drzwi samochodu. Uśmiechnęłam się i odjechałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Ten rozdział nie jest żadną rewelacją, ale nie miałam lepszego pomysłu. Postarał się żeby następny był lepszy. Pozdrawiał Martyna ☻

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz