Dziś ostatni mecz w tym sezonie ligowym. Razem z Zuzą wybierałyśmy się dzisiaj do Rzeszowa. Wszystko miało się rozegrać na Podpromiu. Mecz miał się zacząć o 14:45, więc z Kielc wyjechałyśmy już przed 11 . Na miejscu byłyśmy 30 minut przed czasem. Zajęłyśmy swoje miejsca i oglądałyśmy rozgrzewkę siatkarzy. Zbyszek od razu mnie zauważył i szybko przyszedł do band.
- Nie założyłaś koszulki - pstryknął mnie w nos i pocałował w policzek.
- Już o tym rozmawialiśmy - uśmiechnęłam się.
- Czyli nie moge liczyć dzisiaj na twoje wsparcie. Dzięki kochanie - spuścił głowę i już miał odchodzić, ale zdążyłam złapać go za rękę.
- Zibi proszę cie ..
- To może jakaś mała motywacja chociaż, co ? - uniósł brwi i szybko nimi poruszał.
- Tobie nie potrzebna żadna motywacja. Dasz sobie radę. - oparłam się o bandy i dałam mu buziaka w usta na pożegnanie. Kiedy rozmawiałam ze Zbyszkiem nawet nie zauważyłam, że zaraz obok nas stoi Zuza z Michałem.
- Stary wierze w ciebie. Nie zawiedź mnie ! - krzyknęłam już odchodzącemu Winiarskiemu. Do meczu zostało tylko 10 minut. W hali nie było żadnego wolnego miejsca. Bilety na to ostatnie spotkanie zostały sprzedane w 30 minut. Zrobiłyśmy kilka pamiątkowych zdjęć i czekałyśmy na rozpoczęcie. Pierwszy raz byłam na meczu w Rzeszowie, cała atmosfera i oprawa meczu była cudowna. W prawdzie nie kibicowali Skrze, ale nie było minuty, żeby doping ucichł. Pierwszy set gładko wygrali gospodarze. Drugi toczył się o wiele dłużej od poprzedniego i byl bardziej wyrównany. Po godzinnej walce w setach byl remis 1:1. Dziesięcio minutowa przerwa dobrze wpłynęła na Bełchatowski klub i trzeci set też padł ich łupem. Miałam wielką nadzieję, że mecz skończy się w czterech setach, ale to raczej było niemożliwe. Resovia szybko zapomniała o wcześniejszym przegranym secie i doprowadziła do tie-break'a. Siedząc 5 metrów od boiska wyzywałam samą siebie w myślach, że nie zostałam w domu przed telewizorem. Nerwy i emocje jakie panowały w tej hali są nie do opisania. Kiedy zaczął się piąty set z nerwów zaczął boleć mnie brzuch. Przez chwilę przytrzymałam na nim rękę i przestało. Przy zmianie stron boiska Skra nieznacznie prowadziła jednym punktem. Kibice robili co mogli, żeby tylko pomóc swojej drużynie. Powoli wynik zbliżał się ku końcowi. Drużyny graly punkt za punkt do momentu kiedy Zbyszek nie wszedł na zagrywkę. W tym elemencie zawsze miał zielone światlo od trenerów. Przy stanie 11:13 dla Skry ryzykował tak jak mu kazano. Uderzyl w pilke z calą siłą, a ta zatanczyła na taśmie i przewinęła się na stronę Bełchatowa. Tym punktem pobudził kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu. Za drugim razem wybrał inny kierunek. Udało mu się ustrzelić Winiarskiego, a dzięki temu doprowadził do remisu. Trener Skry poprosił o czas, a w tym samym momencie na trybunę została wypuszczona flaga w barwach Resovii. Wszyscy wstali z miejsc. Bartman wolno szedł na miejsce zagrywki kozłując piłkę. Wysoko ją podrzucił i uderzył najmocniej jak potrafił, tym samym trafiając idealnie w lewy górny róg boiska i dając prowadzenie swojej drużynie. Nie mogłam na to patrzeć, z całych sił trzymałam kciuki i zagryzałam wargi z nerwów. Ledwie można bylo usłyszec gwizdek tak bylo glosno. Wszyscy ucichli, kiedy Zatorski przyjął w punkt. Falasca rozegrał do Mariusza. Kapitan Skry miał idealną okazję do skonczenia akcji, ale blokujący popracowali blokiem i wyracowali kontre. Punkt na wagę mistrzostwa polski byl w górze. Ignaczak idealnie dograł do Lukasa, a ten posłał piłkę na lewe skrzydło do Achrema pozwalając mu jako kapitanowi ustalic wynik meczu. Atak był tak dynamiczny, że nie bylo w stanie go obronić. Zamknęłam oczy, żeby nie widzieć tego co sie dzieje na boisku. Słyszałam tylko jak kilka tysięcy ludzi wybucha krzykiem radości. Cała Rzeszowska drużyna skakała po boisku ściskając siebie nawzajem. Nie ukrywałam, że byłam zawiedziona wynikiem końcowym. Wzięłam torebkę i poszłam w stronę siatkarzy z Bełchatowa. Winiarski siedział na płycie boiska i pił wodę. Wszyscy na trybunach czekali na dekorację końcową.
- Przyszłaś mnie opieprzyć czy pocieszyć ? - Winiar stał obok mnie i patrzył na pełne trybuny ludzi.
- I to i to - wzięłam od niego wodę i wypiłam dwa łyki - No chodź tu - rozłożyłam ręce i czekałam aż podejdzie bliżej, żeby go przytulić.
- Nie wiem co się stało, serio - stał przytulony do mnie i tłumaczyl się z przegranej.
- Przestań już. Za rok się uda. - musiałam już wracać, bo rozpoczynała się ceremonia. Wróciłam na swoje miejsce.
- Gdzie byłaś ? - Zuza siedziała ciągle na swoim miejscu.
- U Michała, a co ?
- Zbyszek tu był, a ciebie nie bylo - jej wzrok ciagle skupiony byl na ekranie telefonu. Usiadłam obok niej. Ceremonia trwala okolo 30 minut. Zbyszek przybiegł do mnie zaraz po niej i poinformowal, że wróci później. Wiedziałam, że muszą oblać zwycięstwo. Obydwie wolno szłyśmy w stronę samochodu. Przez połowę trasy jechałyśmy w ciszy.
- Musze ci cos powiedzieć - zaczęła spokojnie Zuza.
- O nie. Nie lubie tego zdania w twoich ustach. - obie zaczełyśmy się śmiać.
- Spokojnie. Ja i Michał bierzemy ślub .
- To fantastycznie ! Matko jak sie ciesze !
- Lepiej patrz na droge ! - złapała jedną ręką kierownicę i nakierowała w dobrym kierunku.
- Macie już ustaloną datę ?
- Nie mamy dokładnej, ale jeszcze przed mistrzostwami - znowu widziałam ten sam uśmiech na jej twarzy co wtedy, kiedy mówiła mi, że wyprowadza się do Michała.
- To już nie długo. W co ja się ubiorę ! Musze kupić sukienke .
- Wiktoria ogarnij. Masz jeszcze dużo czasu. A co do sukienki to chyba pomożesz mi znaleźć jakąś prawda ?
- Mówisz kiedy i jestem na twoje zawołanie ! - w głowie już sobie wymyślałam jak to wszystko bedzie wyglądać. Przez resztę podróży ciągle opowiadałam przyszłej pannie młodej jakie sukienki by do niej pasowały. Przed dwudziestą drugą byłyśmy na miejscu. Jedna po drugiej wzięłyśmy szybką kąpiel. Na noc Zuza została u mnie. Michał i tak miał wrócić dopiero jutro tak jak Zbyszek, więc mogłyśmy obydwie poczuć się jak dawniej.
----------------------------------------------------------------------------------------
Trochę się przeciągnęło pisanie tego rozdziału, ale już wszystko wróciło do normy :D Teraz będziemy wchodzić w faze ME i mogę Was zapewnić, że wszystko nabierze większego rozmachu. Zacznie się na ślubie Michała i Zuzy, a skończy .. Same zobaczycie :) Od poniedziałku ja i Martyna zaczynamy ferie, wiec mozecie spodziewac się większej ilości postów ! Zaglądajcie i komentujcie. Całuję, Patrycja <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz