niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział VI

Kiedy Wiktoria przeżywałam jeden z najpiękniejszych dni w swoim życiu, mi zapowiadał się jeden z tych najgorszych. Zwlokłam się z łóżka przed 6, bo dzisiaj miał być nasz pierwszy dzień w pracy. Wiki już nie było w łóżku więc pomyślałam, że już zajęła łazienkę żeby później nie było kłótni, że się nie wyrobimy. Jednak w łazience było zgaszone światło. Udałam się do kuchni żeby napić się wody, i zobaczyłam leżącą na stole małą karteczkę "Wyszłam wcześnie rano. Tak, pojechałam z Piotrkiem, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Zadzwonię po południu. Nie gniewaj się na mnie. Kocham Cię <3".  No to pięknie wystawiła mnie i pojechała w pizdu. Jednak nie zrezygnowałam z pójścia do tego sklepu. Zjadłam śniadanie, związałam włosy w kucyka, założyłam rurki, do tego białą koszulkę z nadrukiem i czerwone vansy. Nałożyłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Musiałam iść na pieszo bo oczywiście oblałam prawko a następny egzamin mam za miesiąc, auto też już mam ale przecież nie będę nim jeździć póki nie zrobię prawa jazdy. Tak więc z dziesięciominutowym spóźnieniem dotarłam na miejsce. 
-Dzień dobry bardzo przepraszam za spóźnienie ale koleżanka zabrała auto i musiałam przyjść  na pieszo. 
-A koleżanka gdzie?-dziś już ta  pani nie wydawała się tak samo miła jak  ostatnim razem.
-Koleżanka zachorowała ma jelitówkę-musiałam coś wymyślić na poczekaniu.
-No przecież widzę, że kłamiesz. Przykro mi ale nie dostaną panie tej pracy, ja tutaj potrzebuję odpowiedzialnych osób  a nie pierwszych lepszych. Do widzenia-powiedziała i zamknęła mi drzwi przed nosem. No zajebiście, czy ona zawsze musi o czymś zapomnieć. Byłam strasznie zdenerwowana po jakiejś godzinie dotarłam do mieszkania bo nie miałam zamiaru się śpieszyć. Jeść też nie miałam ochoty więc zrobiłam sobie jakiś kisiel i usiadłam przed telewizorem. Z torebki dochodził dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie odebrałam bo byłam święcie przekonana, że to Wika a teraz nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Umyłam po sobie kubek i położyłam się jeszcze na chwilę, bo wstać około 6 rano to dla mnie trudne zadanie. Po jakiś 4 godzinach obudził mnie dzwoniący telefon. 
-Słucham-wymamrotałam śpiącym głosem.
-Hej Zuzia co tam u ciebie?-to jednak Michał, miał tak miły głos, że nie miałam serca mu odburknąć i się rozłączyć.
-Mam cholernie zły dzień, znalazłyśmy pracę i miałyśmy mieć dzisiaj pierwszy dzień ale Wikę gdzieś wywiało i oczywiście kierowniczka powiedziała, że ona nie potrzebuje nieodpowiedzialnych osób.
-To może dasz mi się namówić na spacer?-zapytał niepewnie.
-Przepraszam ale nie mam ochoty.-tym razem odmówiłam
-No to trudno muszę kończyć pa
-No pa-miałam nadzieję, że się nie obraził, może tak po prostu musiał kończyć. Schowałam głowę w poduszkę i miałam zamiar jeszcze pospać, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Powoli zeszłam z łóżka i udałam się do przedpokoju. Poprawiłam kucyka i otworzyłam drzwi za którymi stał Michał z dużym miśkiem w ręce. 
-To dla ciebie na umilenie dnia.-wręczył mi misia do ręki i mocno przytulił.
-Ojejku dziękuję ci bardzo, już myślałam, że sie obraziłeś za to że nie chciałam iść na spacer. 
-No przestań na ciebie bym się nie mógł obrazić.-wszedł jak do siebie ściągnął adidasy i usiadł na kanapie. Ja usadowiłam się obok niego i na moje nieszczęście dość głośno zaburczało mi w brzuchu. 
-O widzę, że ktoś tu głody chodzi a na to nie możemy pozwolić-no i musiał to usłyszeć, uśmiechnął się i udał w stronę kuchni.-Z racji tego iż nie chce ci się nigdzie wychodzić zaraz coś ugotujemy.-Wyciągną z szafki garnek. Zabraliśmy sie za robienie spaghetti, a jak się przy tym ubawiliśmy. Ja zabrałam sie za robienie sosu. Wzięłam miseczkę, do której wsypałam zawartość saszetki oraz trzepaczkę. Do miski z proszkiem wlałam wody i zaczęłam wszystko mieszać.
-Źle to robisz.-musiał wtrącić się Winiar. 
-Dobrze co ci już nie pasuje?-Podszedł, stanął za mną, przybliżył się jak tylko mógł i złapał moją rękę, w której  trzymałam trzepaczkę. Zaczął robić nią okrężne ruchy.
-To trzeba delikatnie, z wyczuciem.-Szeptał mi do ucha.
-Robiłam tak samo wymyślasz.-Wiedziałam, że zrobił to specjalnie żeby być ze mną tak blisko. Chyba wiedział, że wiem o co mu chodziło i zaczął mnie gilgotać. 
-Nie Michał proszę cię nie rób tego!!-krzyczałam jak najgłośniej. Do niego to nie docierało, przerzucił mnie przez ramie i zaniósł na kanapę, tam znów zaczął mnie  łaskotać a ja rzucałam się jak obłąkana. 
-No przestań już prooooszę-mówiłam przez śmiech. Przestał, spojrzał swoimi pięknymi niebieskimi oczami w moje. Jego twarz zbliżała sie coraz bardziej, było już tak blisko.
-MAKARON!!-krzyknęłam i oboje skoczyliśmy jak oparzeni. Pobiegliśmy do kuchni i odcedziliśmy makaron, który się rozgotował.
-Chyba już nic z tego nie będzie. Chodź pójdziemy na miasto coś zjeść.- chyba się trochę zestresował, ja z resztą też dlatego zgodziłam się na jego pomysł. Nie jechaliśmy autem, bo przy okazji poszliśmy na spacer. Dużo rozmawialiśmy, ale nie wróciliśmy do sytuacji z kanapy nie wiem może Michał się tego bał,  mi chyba też byłoby niezręcznie o tym rozmawiać. Obiad zjedliśmy w jakiejś knajpce, ja trochę zjadłam i już nie mogłam, ale Michał widocznie chciał mnie utuczyć. 
-Jedz jedz na co czekasz?
-Ja już nie mogę...
-Chyba śmieszna jesteś chociaż troszkę.-wziął mój widelec i zaczął mnie karmić czułam się jak mała dziewczynka karmiona przez tatusia. Winiar łamaga nie trafił to buzi tylko uderzył mnie widelcem w brodę i wszystko spadło mi na koszulkę robiąc całkiem spore plamy.
-No to już się najadłam, choć muszę iśc szybko do domu to zaprać żeby plamy nie zostały.-zostawiliśmy pieniądze na stoliku i pobiegliśmy do mieszkania. Kiedy byliśmy na miejscu myślałam, że wypluję płuca. Udałam się do łazienki i ściągnęłam koszulkę wrzuciłam do ciepłej wody i nasypałam Vanisha. Zapomniałam że nie wzięłam sobie żadnej koszulki do ubrania i zostałam w samym staniku, musiałam tak przejść przez kuchnię gdzie siedział Michał. Chciałam przebiec jak najszybciej ale nie założyłam kapci i poślizgnęłam się, nie zdążyłam złapać równowagi i wyłożyłam się na podłodze. Winiarski wybuchnął śmiechem. 
-Moja dupaa-ja również nie powstrzymałam  się od śmiechu. Podszedł do mnie i złapał za ręce następnie pociągnął do góry i w ten sposób znów stałam na nogach. Po raz kolejny znaleźliśmy się tak blisko siebie, on znów popatrzył w moje oczy i już było tak blisko. Tym razem przeszkodził nam dzwonek do drzwi, oderwaliśmy się od siebie.
-Idź otwórz a ja idę się ubrać.-udałam się do pokoju w którym tylko słyszałam: 
-JENY CZY  TO WINIARSKI CZY JA DOBRZE WIDZĘ!!!  MOGĘ PROSIĆ O AUTOGRAF!!-wykrzykiwała jakaś dziewczynka. 
-Spokojnie zaraz znajdę jakiś długopis-powiedział swoim opanowanym głosem. Udał się do kuchni i z szuflady wyciągnął długopis i kartkę papieru.-Dla kogo mam podpisać?
-DLA JULKII POPROSZĘ JENYY DZIEWCZYNY MI NIE UWIERZĄ!!-dalej krzyczała swoim piskliwym głosikiem.-DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ !!!-pobiegła schodami w dół nawet nie wiedzieliśmy po co przyszła. 
-Wiesz co może się się stąd zmywajmy bo jeszcze przyprowadzi swoje koleżaneczki. Chodź pokażę Ci nasze mieszkanie.
-Przecież widziałam 
-Ale nie od środka
-No tak-szliśmy przez rynek masa ludzi się na nas patrzyła, aż dziwnie się czułam ale wiedziałam, że to ze względu na Michała.
-Przepraszam mogę zdjęcie?-zapytała niepewnie jedna  z dziewczyn mijająca nas.
-No jasne-uśmiechnął się i stanął obok dziewczyny.
-Ale ty też chodź-zaproponowała. Podeszłam i ustawiłam się obok niebieskookiego. On złapał mnie w pasie, ładnie się uśmiechnęliśmy i zdjęcie zostało zrobione. 
-Dziękuję bardzo jesteście na prawdę bardzo ładną parą-uśmiechnęła się i pobiegła do koleżanek.
-Wiesz robi się późno chyba będę wracać do domu.-jakoś nie chciało mi się iść do ich mieszkania, byłam zmęczona.
-No dobrze to cię odprowadzę-nawet nie wymagał wytłumaczeń. Udaliśmy się z powrotem do mnie. Pod blokiem widziałam, że odjeżdża Piotrek pewnie odstawił Wikę do domu. Odprowadziłam Michała do jego auta i przytuliliśmy się na pożegnanie. Pobiegłam na górę, chciałam się dowiedzieć wszystkiego od Wiktorii. 
-No ładnie mnie wystawiłaś kochana jakby cię to obchodziło to nie mamy tej pracy-zaczęłam kiedy ją zobaczyłam.
-Ojjj przepraszam coś znajdziemy.-był tak szczęśliwa, wiedziałam, że pomiędzy nią a Piotrkiem coś zaszło.
-No to teraz opowiadaj-usadowiłam się obok niej i wzięłam mojego nowego misia do ręki. 
------------------------------------------------------------------------------------------------- Ostatnio mnie i Patrycję naszła chęć do pisania, dlatego posty pojawiają się codziennie, akcja się rozkręca zobaczymy co jeszcze się wydarzy. :D

1 komentarz:

  1. Jestem tu codziennie i codziennie mnie zaskakujecie dziewczyny :D
    Kiedy nie wejde nowy post, TO LUBIĘ ^^
    Nie pogniewałabym się gdyby jeszcze dziś napisała coś Patrycja :)
    Świetne ;*

    OdpowiedzUsuń