czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział LVII

Po wyjściu z sali nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Do korytarza wbiegł Zbyszek. Wskazałam mu salę. Miałam ogromną nadzieję, że uda mu się przekonać Wiktorię do zmiany decyzji. Siedział u niej ponad godzinę. W tym czasie do szpitala przyjechał Michał. Opowiedziałam mu o wszystkim, a przy tym wylałam z siebie masę łez. Siedzieliśmy na ławce przed salą numer 9. W końcu drzwi się otworzyły, wyszedł do nas Bartman.
-I co przekonałeś ją?-patrzyłam prosto w jego zaczerwienione oczy.
-Jej nie da się przekonać. Wiesz jaka jest uparta.-kilka łez spłynęło po jego policzkach. Do Wiktorii udał się lekarz, zabrali ją na blok porodowy. Zbyszek poszedł razem z nimi, chciał być z  nią w tych ostatnich chwilach. Poród nie trwał długo, ponieważ Wika dostała specjalne tabletki na przyspieszenie go. W sali rozległ się głos płaczącego dziecka. Po chwili pielęgniarki wywiozły noworodka. Pozwolono wejść nam do świeżo upieczonych rodziców. A raczej taty, Wiktoria leżała bezwładnie na łóżku, okryta białym płótnem, miała odsłoniętą bladą twarz. Mężczyzna siedzący obok niej mocno trzymał jej rękę.
-Już czas-szepnął lekarz. Zbyszek ucałował usta Wiktorii i przykrył resztę jej ciała płótnem. Winiarski mocno przytulił mnie do siebie, zauważył, że byłam roztrzęsiona. On również nie kłębił w sobie uczuć. Ucałowałam jego policzek, w tym momencie przekonałam się, że to on jest dla mnie najważniejszy. Bartman wyszedł z sali i usiadł na korytarzu.
-Nie chcesz iść do małej?-zapytałam.
-Nie-odburknął i nawet nie drgnął.-Wy do niej idźcie, zobaczcie czy wszystko jest w porządku. Ja muszę zadzwonić do rodziców.-Zrobiliśmy o co prosił. Udaliśmy się do pomieszczenia,  w którym było kilka pustych łóżeczek. Jednak jedno było zajęte. Pielęgniarka wskazała nam właśnie je. Powiedziała, że z małą jest wszystko dobrze.Jednak będzie leżała tutaj sama, bo wszystkie dzieci są w salach razem z matkami. Trochę nas to zasmuciło, ale za około dwa dni będzie można ją odebrać do domu. Malutka była prześliczna miała ciemne włoski i kilka czerwonych krostek na twarzy. Zaczęła płakać więc grzecznie wyproszono nas z sali. Zbyszek nadal nie chciał jej zobaczyć. Przesiedziałam w szpitalu cały dzień, wieczorem do domu zaciągnął mnie Michał. Ta noc była okropna nie mogłam spać, ani znaleźć sobie miejsca. Winiarski kilkakrotnie próbował mnie pocieszyć jednak nic z tego nie wyszło. Rankiem dostałam wiadomość od rodziców Wiktorii, że pogrzeb odbędzie się jeszcze tego dnia o 16. Próbowałam dodzwonić się do Bartmana, ale on  nie odbierał. Postanowiłam pojechać do szpitala. Zbyszek siedział przy łóżeczku wpatrując się w córeczkę.
-Hej dzwoniłam, ale nie odbierałeś. Wiesz o pogrzebie prawda?
-Tak-usłyszałam lekki bełkot w jego mowie.
-Zbyszek czy ty jesteś pijany?
-Nie. Julka musimy porozmawiać.-wzięłam krzesło stojące pod ścianą i ustawiłam je zaraz obok mężczyzny.
-No słucham?
-Chodzi o małą. Wiesz chce dać jej na imię Wiktoria. Co ty na to?-byłam dość zaskoczona.
-Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Jeśli będziesz potrzebował pomocy z małą to pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.
-Mam jeszcze jedną kwestię do obgadania. Chcę, żebyście się nią zajęli.-Podniósł głowę i wpatrywał się w twarz dziewczynki leżącej w łóżeczku.
-Nie rozumiem.
-Bądźcie rodzicami zastępczymi małej.-zamurowało mnie, w życiu nie pomyślałabym, że Zbyszek podejmie taką decyzję.-Wiem jak bardzo staraliście się o dziecko, ja sobie nie dam z nią rady. Nie wrócę do starego mieszkania. Za dużo wspomnień. Wy macie wspaniałe warunki do opieki, wiem również, że będziecie wspaniałymi rodzicami. Ja najprawdopodobniej wyjeżdżam do Włoch. Będę tutaj często wpadał.
-Jesteś tego pewien?
-Tak. Tylko pytanie czy wy się zgadzacie?-złapał mnie za rękę i patrzył prosto w oczy.
-Muszę porozmawiać z Michałem.-zadzwoniłam po Winiara, który w ekspresowym tempie przyjechał pod szpital.
-Michał, Zbyszek chce nam oddać dziecko.
-Słucham?-był równie mocno zaskoczony tą wiadomością.
-Uważa, że nie da sobie rady i chce wyjechać.-opowiedziałam mu o wszystkim, nasza dyskusja zajęła sporo czasu lecz w końcu doszliśmy do wniosku, że zajmiemy się z małą. Powiedzieliśmy o tym Bartmanowi i załatwiliśmy wszystkie papiery adopcyjne. Udaliśmy się do mieszkania i zabraliśmy wszystkie rzeczy jakie były przygotowane na przyjście dziecka. Potem przygotowaliśmy się na pogrzeb. Odbył się w małej kaplicy, która była ozdobiona masą białych róż. Na środku stała trumna, podeszliśmy na chwilkę, żeby ostatni raz pożegnać się z Wiktorią. Wybuchłam płaczem, Michał zabrał mnie stamtąd i usiedliśmy do ławki. Msza była piękna, w kościele była smutna atmosfera. Jednak każdy był pod ogromnym wrażeniem, że Wiktoria zrobiła coś takiego. Po zakończeniu wszystkiego udaliśmy się po małą do szpitala. Ubraliśmy ją w różowy kombinezonik i zawieźliśmy do naszego domu. Pokoik był przygotowany, ułożyłam Wiktorię  w łóżeczku i razem z Michałem przyglądaliśmy się jej przez dłuższy czas. Byliśmy smutni po stracie bliskiej osoby a jednocześnie szczęśliwi, ponieważ w naszym domu w końcu pojawił się tak bardzo wyczekiwany dzidziuś. Wieczorem usłyszałam pukanie do drzwi.
-Hej chciałem się pożegnać.-na podwórku stał Bartman z dwoma walizkami. Wpuściłam go do środka i wskazałam pokój małej.
-Hej kochanie. Tatuś wyjeżdża, ale obiecuje, że będę cię często odwiedzał. Zostawiam cię pod najlepszą opieką. Pamiętaj, że zawsze będę cię kochał, tak bardzo jak kocham twoją mamusię. Jesteście najwspanialszym darem jaki otrzymałem od życia. Za niedługo się zobaczymy.-ucałował jej czółko i zbiegł po schodach. Przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł. Stałam nad łóżeczkiem, kiedy Michał gorąco ucałował mój policzek.
-Dziękuję, że jesteś. Obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz.-mówił z lekko drgającym głosem.
-Obiecuję.-pocałowałam jego usta i wtuliłam się w klatkę piersiową.
--------------------------------------------------------------------------------
Tak strasznie odwlekałam z napisaniem tego rozdziału, ponieważ jest on dla mnie bardzo ważny. To ostatni rozdział jaki się tutaj pojawił, więc chciałam, żeby był jak najlepszy. Jak mi wyszło? Sami oceńcie. Opowiadanie pisałyśmy przez jakiś rok i wydaje i się, że taka ilość postów jaka się tutaj pojawiła jest w sam raz. Mam nadzieję, że wybaczycie nasze przerwy w pisaniu i czasem niedopracowane rozdziały. Mamy zamiar założyć nowego bloga, ale zobaczymy co z tego będzie. Dziękuję Wszystkim, którzy nas czytali, oraz tym, którzy zostawiali miłe komentarze. Żegnam się z Wami Martyna ♥

2 komentarze:

  1. boże, płacze
    Genialne normalnie genialne
    Wspaniały blog jednym słowem :*
    Następny z kim ? Chciałabym zobaczyć jak o Wronce piszecie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam http://wakacje-z-siatkowka.blogspot.com ;* miło byłoby gdybyś zerknęła i zostawiła ślad ;*

    OdpowiedzUsuń