niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział LIV

Od wygrania Mistrzostw Świata minęło już ponad pół roku. Od dwóch dni strasznie bolą mnie plecy, ale lekarz mówi, że za dużo chodzę i nadwyrężam kręgosłup. Nie moge całymi dniami siedzieć i nic nie robić. Sezon powoli dobiega końca. Zbyszek dostał dużo ofert zza granicy. Nikomu jeszcze nie mówił, że podjął już decyzję, a raczej razem ją podjęliśmy, bo postanowiliśmy utrzymać to w tajemnicy. Termin porodu mam na 30 maja. Musze sie pomęczyć jeszcze 3 tygodnie z brzuchem i z przyszłym piłkarzem, który nie daje mi spać w nocy już od miesiąca. Nie znam płci dziecka. Stwierdziłam, że to będzie niespodzianka dla wszystkich. Imion też nie mamy wybranych, są pewne sugestie, ale znając nas zmienimy je jeszcze ze sto razy. Od kiedy pojawił mi się brzuch, Zbyszek stał się bardziej opanowany w życiu prywatnym. Czasami swoją spokojnością mnie zadziwiał. Wszyscy to zauważyli nie tylko ja. Lubiłam takiego Bartmana. Troskliwego i opiekuńczego, ale czasami aż za bardzo. Wszystko było dobrze, ale jedyne co mnie niepokoiło to to, że Zuza próbuje mnie unikać. Nie mieszkamy już razem i nie możemy ze sobą codziennie rozmawiać, ale wiem, że to wszystko spowodowane jest właśnie moją ciążą. Rozmawiałam z Michałem już kilka razy i powiedział mi, że starają się jak mogą, ale wszystko na nic. Mówił też, że boi się, że Zuza wpadnie w depresje, co jest możliwe. Strasznie mi jej brakuje w niektórych momentach. Dzwonie do niej, ale nie odbiera, a jak już odbierze to rozmowa nie trwa nawet trzech minut.  Mam wielką nadzieję, że uda im się w końcu i wszystkie nasze kontakty wrócą do normy. W dodatku od kilku dni mama ciągle mi truje, że urodze dziecko nie mając ślubu. Męczy mnie to, dobrze wie, że nie łatwo jest być ze sportowcem, a wierci mi dziure od tygodnia. Rozmawiałam ze Zbyszkiem na ten temat i uzgodniliśmy, że pobierzemy się zaraz po narodzinach dziecka. Dzisiaj wieczorem mają przyjechać rodzice Zbyszka. Jego mama stwierdziła, że musi mnie pilnować i zostanie u nas aż do narodzin. Nie uśmiecha mi się to zbytnio, bo znając ją nie pozwoli mi nawet samej zrobić sobie jedzenia.
- Jedziesz już ? - stałam już cała ubrana i czekałam aż przyjedzie Zbyszek.
- Możesz schodzić na dół, zaraz podjade. Tylko uważaj. - przez ostatni miesiąc nie słysze nic innego niż 'uważaj'. Już nie mogę się doczekać, kiedy urodzę i będę mogła wrócić do swoich zajęć. W szpitalu byliśmy troche przed czasem, ale doktor przyjął mnie bez problemu. Standardowo najpierw USG, a później sprawdzenie mojego stanu zdrowotnego. Wszystko było tak jak zwykle, tylko zaniepokoiła mnie mina lekarza.
- Chciałbym jeszcze zamienić z panią dwa słowa - wskazał wzrokiem mi krzesło i równocześnie usiedliśmy.
- Proszę mi powiedzieć, czy piła pani od naszego ostatniego spotkania ? - ściągnął okulary i stale mi się przyglądał.
- Nie ? Coś nie tak z dzieckiem prawda ? - wiedziałam, że ta jego wcześniejsza mina coś znaczy.
- Ma zaburzony rytm serca tak jak pani, a ostatnio tego nie było. Coś musiała pani zażyć. Jeśli teraz pani powie co to było, to możemy jeszcze temu zapobiec.
- Nie piłam, nie paliłam, nie ćpałam. Przez ostatni miesiąc jem same warzywa i wszystko co zielone. Już nie mogę patrzeć na ogórki.
- W takim razie musiałem coś przeoczyć w trakcie badań. Musi pani zostać dzisiaj w szpitalu. Przeprowadzimy od nowa badania i zobaczymy co z tego wyniknie.
- Zobaczymy co z tego wyniknie ? Pan sobie chyba żartuje ! Życie dziecka jest zagrożone, a pan będzie wszystko od początku zaczynał ?! Przypominam panu, że ciąża nie trwa dwa tygodnie tylko dziewięć miesięcy ! - strasznie mnie zdenerwował. Jeszcze kilka chwil i chyba bym mu coś zrobiła, ale poczułam przeszywający ból w kręgosłupie. Tak bardzo bolało, że trudno było mi nabrać powietrza.
- Niech pani usiądzie i się uspokoi. Stres teraz to nasz największy wróg. Zaraz powiadomię pani męża, żeby przywiózł jakieś osobiste rzeczy, bo zostaje pani w szpitalu. - założył swoje okulary i wyszedł. Siedziałam ciągle w tym samym miejscu i czułam jak ból powoli ustaje. Kiedy wyszłam z gabinetu Zbyszka już nie było. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na salę i wskazała mi łóżko, które tymczasowo należeć będzie do mnie. Przez cały dzień robili mi badania, wszystkie od początku. Wieczorem dzwoniła do mnie mama. Nic jej jeszcze nie mówiłam, że jestem w szpitalu i mam zamiar w ogóle jej o tym nie wspominać.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Straaaaaaaaasznie długa przerwa, wiem. Nie mam nic na swoją obronę, bo to ja zawaliłam .. Jakoś ostatnio brak chęci do pisania mnie nęka. Gdyby nie ciągłe trucie Martyny, chyba nie dodałabym dzisiaj tego. Mam nadzieję, że wrócicie do czytania i komentowania, a ja wrócę do pisania. Patrycja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz